Brożek pudłował, przeklinał pod nosem i był wściekły na własną nieskuteczność, ale swoje zrobił. Najpierw przejął piłkę, która odskoczyła od nogi Piotrowi Celebanowi, i pozwolił mu się sfaulować. Piłkarz Śląska zobaczył czerwoną kartkę i już było wiadomo, że dla drużyny Ryszarda Tarasiewicza będzie to ciężki wieczór. Kilka minut później Brożek wykorzystał błąd Antoniego Łukasiewicza i do przerwy Wisła prowadziła 1:0. Jeśli przez 24 minuty, kiedy na boisku było 11 piłkarzy Śląska, nie udało się oddać nawet strzału, trudno było liczyć, że uda się w dziesięciu.
W całym meczu Wisła strzelała 22 razy na bramkę rywali, Śląsk – 9, ale tylko dwa strzały były celne: z rzutu wolnego i z rzutu karnego. Karny był niesłusznie podyktowany, a gol Sebastiana Dudka już tylko honorowym – na 1:3. Wcześniej bramki dla Wisły zdobył Piotr Ćwielong, który wywalczył miejsce w podstawowym składzie kosztem Wojciecha Łobodzińskiego, oraz Patryk Małecki. Małecki wreszcie podpisał z klubem nowy kontrakt, nie zarabia już ośmiu tysięcy złotych miesięcznie, ale podobno cztery razy więcej. Na boisku starał się tak samo jak wcześniej.
Trener Tarasiewicz przed meczem zapowiadał, że przeciwko Wiśle wystawi do gry 11 wojowników. Nie widać było ani jednego, mistrzowie Polski trafili na najłatwiejszego chyba rywala w tym sezonie. Piłkarze z Krakowa nawet faulowali ponad dwa razy częściej od gospodarzy.
W drugim piątkowym meczu spotkali się dwaj najbardziej doświadczeni trenerzy ekstraklasy. Cracovia Oresta Lenczyka prowadziła 1:0, ale sprowadzony przez Franciszka Smudę do Lubina Mouhamadou Traore wyrównał i Zagłębie uratowało jeden punkt.
[ramka] [b]• Śląsk Wrocław – Wisła Kraków 1:3 (0:1).