Jestem gdzieś pośrodku. Nawałka nie jest ani pierwszym trenerem zwolnionym przed metą, ani ostatnim. Dobrze go znam i lubię jako człowieka, ale też wiem, że współpraca z nim nie jest łatwa. Nie udzielał wywiadów, nie dopuszczał innego zdania poza swoim. Był tym nieomylnym, słuchanym przez wybranych sztabowców, szczęśliwych, że daje im zarobić, i utwierdzających milczeniem jego miłość własną. A do tego miał te swoje gusła, np. zakaz używania biegu wstecznego przez kierowcę autokaru reprezentacji.
Dopóki wygrywał, to było zabawne i dodawało mu kolorytu. Ale kiedy przestał, okazało się, że król jest nagi. Za tym tajemniczym uśmiechem mówiącym: „Wiem lepiej", nic się nie kryło. Ktoś mądry zauważył, że gdybyśmy mieli na Euro innego trenera, reprezentacja zaszłaby dalej. Z tym się akurat nie zgodzę. Ale na mundialu, gdyby nie koncepcje selekcjonera z góry skazane na porażkę, może nie przegralibyśmy jak zwykle.
Zdaję sobie sprawę, że człowiek, który znalazł się w takiej sytuacji jak Nawałka, musi przeżywać ból i krytyka (jeśli w ogóle jej słucha) nie poprawia mu nastroju. Ważę więc słowa. Ale dopiero teraz słychać głosy z klubów, w których pracował. To dla nikogo nie było komfortowe. Nie tęsknią za nim w Białymstoku, Lubinie, kiedy odchodził z Zabrza, okazało się, że na kontraktach było tam pół setki zawodników. Jaki klub na to stać? Nawet w jego Wiśle Kraków najpierw cieszono się, że zdobył tytuł, ale z czasem z ulgą podziękowano mu za pracę.
Nawałka jest mistrzem Polski, jako piłkarz i trener ma te sukcesy w CV. Ale jest też mistrzem w dbaniu o swoje sprawy i bezwzględnym w egzekwowaniu każdego punktu umowy w stosunku do pracodawców. Kim są ci pracodawcy? Właściciele i szefowie polskich klubów to nie są ludzie (z nielicznymi wyjątkami) znający się na futbolowym biznesie i piłce jako takiej. Wczoraj byli w biznesie piwnym, bankowym, AGD, jutro będą w filmowym lub farb i lakierów. Nie mają wiedzy, a więc i argumentów w rozmowach z zatrudnianymi szkoleniowcami. Jeśli trafią na kogoś tak pewnego siebie, z nazwiskiem i pozycją jak Nawałka – spełnią wszystkie jego warunki. I budzą się po paru miesiącach.
Niektórzy prezesi lubią zatrudniać trenerów zagranicznych, jeśli tylko mają względnie znane nazwisko lub ktoś ich polecił. Takich jak w Legii też właśnie zwolniony Ricardo Sa Pinto. W ekstraklasie było takich wielu, ale nieliczni zapisali się dobrze w pamięci. Jak ich anonimowi współpracownicy i zawodnicy – najczęściej rodacy – których sprowadzali wagonami. Bardziej w interesie swoim niż klubów.