Wreszcie nie zawiódł swoich kibiców Lech Poznań. W ostatnich trzech kolejkach scenariusz był taki sam – szybko zdobyte prowadzenie i utrata przewagi w samej końcówce.
Gdy więc Kaspar Hamalainen strzelił na 1:0 dla Lecha zanim jeszcze upłynęło 10 minut spotkania z Górnikiem Zabrze, mało kto się spodziewał, że to właściwie koniec emocji. Lech tym razem umiał jednak pójść za ciosem – jeszcze w pierwszej połowie Szymon Pawłowski (po akcji Fina) podwyższył na 2:0, a po przerwie wynik ustalił strzałem głową Tomasz Kędziora. W ostatnich 20 minutach Lech miał więc już taką przewagę, że nie musiał drżeć o wynik. A poznaniacy sześć razy w tym sezonie tracili w końcówkach bramki i punkty za zwycięstwa.
Już w przerwie boisko opuścił Zaur Sadajew. Czeczeński napastnik Lecha ma problemy z trzymaniem nerwów na wodzy. Przy jednym ze stałych fragmentów gry tak przepychał się z Sewerynem Gancarczykiem, że musiał interweniować sędzia. Arbiter nakazał, by podali sobie ręce na zgodę. Gdy tylko skończył przemowę, Sadajew pchnął Gancarczyka w pierś. Sędzia Bartosz Frankowski pokazał krewkiemu napastnikowi żółtą kartkę, chociaż równie dobrze mógł go odesłać pod prysznic. Sadajew trafił do Lecha, już w trakcie sezonu, po tym jak w Lechii Gdańsk odesłany został do rezerw, dlatego, że nie panował nad sobą.
Pnie się w tabeli Korona Kielce. Zawodnicy Ryszarda Tarasiewicza ostatni raz przegrali 4 października. Od tamtego czasu w sześciu kolejkach cztery razy wygrywali i dwukrotnie remisowali.
Wciąż wygląda to tak, jakby grupa pościgowa umówiła się między sobą, że odda Legii tytuł walkowerem. Kluby z czołówki przestały wygrywać. Górnik sromotnie przegrał w Poznaniu, zwycięstw nie odniosły też Śląsk, Wisła oraz Jagiellonia. Zawodnicy Michała Probierza zaledwie bezbramkowo zremisowali z ostatnim w tabeli Zawiszą. Także bez goli było w Gliwicach, gdzie Piast przyjmował Wisłę. Śląsk podzielił się punktami z Pogonią.