Kiedy spotkali się rok temu w tej samej fazie rozgrywek, skończyło się wielkim laniem. Real rozbił Schalke w dwumeczu 9:2, ale Toni Kroos, który do Królewskich dołączył dopiero latem, ostrzega przed lekceważeniem przeciwników.
Real zaczął rok źle, odpadł już z Pucharu Króla, w lidze przegrał derby z Atletico aż 0:4 i stracił środkowych obrońców Sergio Ramosa oraz Pepe (kontuzje, ten drugi powinien być jednak gotowy na spotkanie). Jakby nieszczęść było mało, Cristiano Ronaldo po zdobyciu trzeciej Złotej Piłki zgubił gdzieś formę, o czym świadczą zaledwie trzy strzelone bramki. – Wciąż jesteśmy liderem w Hiszpanii i panującym mistrzem Europy – przypomina trener Carlo Ancelotti. – To prawda, że nie gramy tak pięknie jak wcześniej, ale mam nadzieję, że w Lidze Mistrzów odzyskamy blask.
Królewscy kochają flesze i światła kamer, w fazie grupowej jako jedyni zdobyli komplet punktów, tracąc tylko dwa gole. Schalke, choć na starcie zremisowało w Londynie z Chelsea, awansowało z trudem – dopiero w ostatniej kolejce, pokonując na wyjeździe Maribor. – Nie mamy nic do stracenia. Jeśli będziemy się trzymać ustalonego planu, jesteśmy w stanie wygrać z Realem. To nasz cel i wierzymy, że uda się go zrealizować – przekonuje pomocnik reprezentacji Szwajcarii Tranquillo Barnetta.
Łatwiej byłoby w to wierzyć, gdyby w pełni zdrowy był Klaas-Jan Huntelaar (podobno Holender się wyleczył, ale w ubiegłym tygodniu zmagał się z przeziębieniem). W bramce gospodarzy zagra 19-letni Timon Wellenreuther, gdyż Fabian Giefer i Ralf Faehrmann leczą urazy.
– Mecz z Realem powie nam, jak duży postęp zrobiliśmy w poprzednich miesiącach – mówi Roberto Di Matteo. Włoch prowadzi Schalke od października z dobrymi efektami. Zespół wspiął się na czwarte miejsce w tabeli Bundesligi.
W drugim meczu szanse są bardziej wyrównane, los skojarzył kluby specjalizujące się w szlifowaniu diamentów i zarabianiu na ich transferach. W Porto rozbłysły gwiazdy Radamela Falcao, Jamesa Rodrigueza czy Hulka. W Bazylei wypromowali się Xherdan Shaqiri i Granit Xhaka.
Obie drużyny są w swoich krajach hegemonami, ale dla obydwu zakwalifikowanie się do ćwierćfinału będzie wielkim sukcesem. Basel w najlepszej ósemce był ostatni raz długo przed powstaniem Ligi Mistrzów – ponad 40 lat temu, kiedy jego trener Paulo Sousa bawił się jeszcze w piaskownicy. – Połowa naszego sztabu szkoleniowego pochodzi z Portugalii, oni znają rywali bardzo dobrze, ich rola będzie kluczowa – przyznaje kapitan mistrzów Szwajcarii Marco Streller.