Trzy lata po mistrzostwach Europy Warszawa na jeden wieczór znów stanie się centrum piłkarskiego świata. Miejscem, gdzie spełniają się marzenia.
– Wiem, że nie jest to finał Ligi Mistrzów. Ale Liga Europejska to też wielkie wydarzenie, też znaczące trofeum, po zdobyciu którego przechodzi się do historii. Gdy decydowałem się na transfer do Sevilli, miałem z tyłu głowy marzenie, by zagrać w Warszawie – opowiadał kilka dni temu „Rzeczpospolitej" Grzegorz Krychowiak.
Polski pomocnik przez kilkanaście miesięcy stał się gwiazdą nie tylko Sevilli, ale i całej ligi hiszpańskiej. Dziennik „Marca", telewizja SkySports i portal UEFA wybrały go do jedenastki sezonu. A jego klub przygotował na jutrzejszy wieczór specjalne stroje, podobne do tych, w jakich Polska grała o trzecie miejsce na mundialu w 1974 roku.
– Grzesiek mówi, że w Warszawie będziemy czuli się jak w domu. Apelował do kibiców, by przyszli w biało-czerwonych barwach i dopingowali nas tak samo jak reprezentację – przypomina prezes broniącej trofeum Sevilli Jose Castro. Razem z fanami z Hiszpanii, którym klub dopłacił do wejściówek i biletów lotniczych, stworzą oni najliczniejszą grupę na Stadionie Narodowym (ponad 15 tys.). – Będę musiał nauczyć się kilku słów po polsku, żeby im za to podziękować. Od kiedy przekazaliśmy puchar Warszawie, powtarzaliśmy, że szybko po niego wrócimy i słowa dotrzymaliśmy.
Pierogi i hymn
Puchar ten, wykonany ze srebra i mocowany na marmurowym cokole, to najcięższe z trofeów przyznawanych przez UEFA. Waży 15 kilogramów, ma 65 cm wysokości, 33 cm szerokości i 23 cm głębokości. Nie ma żadnych uchwytów. Powstał w pracowni Bertoniego w Mediolanie. Zwycięzca dostaje na własność pełnowymiarową kopię. Krychowiak obiecał, że w przypadku triumfu zabierze kolegów na polską kolację z pierogami, a w radiu odśpiewa klubowy hymn.