W niedzielę Barcelona pokonała w finale Ligi Mistrzów Juventus Turyn 3:1. Wcześniej zapewniła sobie mistrzostwo Hiszpanii i wygrała Puchar Króla. Jako jedyna drużyna w historii dwukrotnie w jednym sezonie wywalczyła trzy najważniejsze trofea (wcześniej w 2009 roku). Wydawać by się mogło, że trener, który tego dokonał, powinien spać spokojnie. Ale ostatnie dni były dla Luisa Enrique wyjątkowo nerwowe.
Niedawno pracę w Barcelonie stracił dyrektor sportowy Andoni Zubizarreta, człowiek, który dał szansę poprowadzić Luisowi Enrique jeden z najlepszych zespołów w Europie. Pojawiły się plotki, że przyszłość hiszpańskiego szkoleniowca wisi na cienkim włosku. On sam pytany na konferencji prasowej po spotkaniu z Juventusem o to, co dalej, odpowiadał, że na razie o tym nie myśli, tylko skupia się na świętowaniu zdobycia potrójnej korony.
Hiszpańscy dziennikarze dosyć głośno sugerowali, że Josep Maria Bartomeu będzie chciał posadzić na ławce swojego człowieka. Jednak prezydent uciął wszelkie spekulacje w poniedziałek.
- Sezon w wykonaniu Luisa Enrique oceniam na dziesięć w dziesięciostopniowej skali. Nie ma powodu, by zerwać z nim kontrakt. Luis będzie kontynuował swoją pracę - powiedział Bartomeu w rozmowie z jedną z hiszpańskich rozgłośni radiowych.