Takiego meczu jeszcze nie było, choć historia rywalizacji dwóch najbardziej utytułowanych angielskich klubów sięga XIX wieku. – Spotkania z Liverpoolem to zawsze wielkie wydarzenie, teraz tym większe, że obie drużyny walczą o Ligę Mistrzów – przypomina trener United Louis van Gaal.
Holender denerwuje się, gdy słyszy, że LE to rozgrywki drugiej kategorii, zwłaszcza że od ubiegłego roku triumfator ma zagwarantowane miejsce w fazie grupowej Champions League, a i premie finansowe poszły w górę.
– Żyjecie przeszłością. Trzeba zaakceptować to, że już nie dominujemy w Anglii – pouczał dziennikarzy van Gaal. – Pokonaliśmy Liverpool w czterech ostatnich spotkaniach ligowych i mam nadzieję, że zrobimy to po raz piąty i szósty z rzędu. Ale szanuję rywali, pod wodzą Jürgena Kloppa zaczęli grać jak prawdziwy zespół.
W poprzedniej rundzie o awansie Liverpoolu w dwumeczu z Augsburgiem zadecydował gol Jamesa Milnera z rzutu karnego. Manchester odrobił straty z Danii, rozbijając Midtjylland 5:1. Dwie bramki strzelił 18-letni debiutant Marcus Rashford, godnie zastępując kontuzjowanych Wayne'a Rooneya i Anthony'ego Martiala.
W Dortmundzie nie mają wątpliwości, że Tottenham to silniejszy przeciwnik niż Liverpool i United. – Spodziewam się szybkich i emocjonujących meczów – mówi trener Borussii Thomas Tuchel. Łukasza Piszczka czeka trudne zadanie: Tottenham zdobył w tym sezonie już 76 goli.