„Dokonaliśmy tego ponownie. Les Bleus będą mieli okazję przejść w niedzielę do historii, broniąc tytułu w wymarzonym finale przeciw Argentynie Leo Messiego. Imponujący trójkolorowy kolektyw, zdolny do cierpienia i odporny na presję publiczności, był w stanie położyć kres szalonej epopei Maroka” - napisała „L'Equipe”.
- Jesteśmy zmęczeni, ale usatysfakcjonowani. Osiągnęliśmy cel - drugi finał w ciągu czterech lat - nawet jeśli nie wszystko było idealne - podsumował występ Francji kapitan Hugo Lloris.
Czytaj więcej
To był mecz, podczas którego cieszyła nas piłka. Francuzi i Marokańczycy stworzyli najbardziej el...
- Mecz z Argentyną będzie wspaniałym końcem mundialu. Razem z bratem (Lucas Hernandez doznał kontuzji - przyp. red.), który przewidział taki finał, mamy wielkie oczekiwania. Mam nadzieję, że w niedzielę będziemy wspólnie świętować - opowiadał Theo Hernandez, strzelec pierwszego z dwóch goli w półfinale. A zdobywca drugiej bramki Randal Kolo Muani przyznał, że wciąż nie może uwierzyć w to, czego dokonał. - To było moje marzenie z dzieciństwa. Możemy być z siebie dumni.
Po meczu w szatni Francuzów pojawił się wyjątkowy gość - prezydent Macron. - Ta reprezentacja sprawia, że jestem bardzo dumny. Denerwowałem się do końca, bo Marokańczycy zagrali bardzo dobrze. Ogromne podziękowania należą się Didierowi Deschampsowi i jego drużynie, która jest mieszanką różnych pokoleń - mówił Macron. Był pod wrażeniem Antoine'a Griezmanna, chwalił organizację mistrzostw i obiecał, że będzie oglądał finał z trybun.