Ilu było zawodników w historii reprezentacji Portugalii, którzy popisali się podobnym wyczynem? Niewielu, pierwszy to Eusebio, który sam rozstrzygnął mecz z Koreą Północną na mistrzostwach świata w Anglii (1966). Zrobił to też Pauleta w spotkaniu z Polską na mundialu w Korei i Japonii (2002).
Cristiano Ronaldo siedział na ławce, patrzył i bił brawo. Szczerze lub nie. Trener wpuścił go na boisko, kiedy Portugalia miała już zapewnione zwycięstwo. Wygrał, podejmując ryzykowną decyzję, wygrał też Goncalo Ramos. Ale czy przegrał CR7?
Cristiano Ronaldo jest piłkarzem wielkim, ale nawet takich można zastąpić
Foto: Foto: PAUL ELLIS / AFP
Trudno powiedzieć, choć być może uświadomił sobie, że przestał być niezbędny. Już raz znalazł się w takiej sytuacji. W roku 2016, kiedy Portugalia rozgrywała w Paryżu finał Euro z Francją, CR7 odniósł kontuzję i w 25. minucie zszedł z boiska. Koledzy poradzili sobie bez niego i mecz wygrali.
Cristiano Ronaldo jest piłkarzem wielkim, ale nawet takich można zastąpić, Leo Messiego w Argentynie i Roberta Lewandowskiego w reprezentacji Polski też. Warunek jest jeden: trener musi mieć wizję gry bez asa. Ale w sprawach pozaboiskowych Cristiano to trochę inny typ. W czasach, gdy wizerunek sportowca tworzy się nie tylko na stadionie, CR7 był postacią nr 1 futbolowego show-biznesu. Dla kibiców z całego świata, którzy wydali ciężkie pieniądze na przyjazd do Kataru, możliwość obejrzenia na własne oczy gwiazdy była ekscytująca. Jednak dla Portugalczyków to gwiazda już trochę wyblakła i coraz bardziej irytująca.
Jeśli okaże się, że Cristiano na boisku przestał być potrzebny, pozostanie mu tylko internet i miliony od szejków. Ale to chyba nie jest jego wizja na dziś i dlatego, chociaż zdobył fantastyczne trofea i zarobił fortunę, mało komu, tak jak jemu, zależy na sukcesie Portugalii. Oczywiście z nim w pierwszej jedenastce, żeby pożegnać się jak król, a nie 37-letni gracz, którego czas minął.