Każdy zespół przeżywa wzloty i upadki, a jego jakość poznaje się także po tym, jak radzi sobie w trudniejszych okresach. Williams – niegdysiejsza potęga – stoczył się na dno i zaczyna tam się zadomawiać.
Kiedy w zeszłym roku samochody brytyjskiej ekipy regularnie gościły na końcu stawki, mówiło się o jej najgorszym sezonie w historii. Lance Stroll i Siergiej Sirotkin zdobyli punkty w tylko dwóch wyścigach i po raz pierwszy od skromnych początków w latach 70. Williams znalazł się tak daleko z tyłu. Zeszłoroczny samochód był pierwszym, który został zaprojektowany pod batutą Paddy'ego Lowe'a – nowego dyrektora technicznego ekipy, ściągniętego z Mercedesa. Powierzono mu nie tylko pracę nad samym samochodem – miał być także odpowiedzialny za organizację pionu technicznego.
Brak wiedzy
Sterująca całym zespołem Claire Williams nie ma wiedzy inżynieryjnej, więc należało stworzyć strukturę, w której wszystkimi sprawami technicznymi zajmuje się człowiek o odpowiednich kompetencjach. Tych ostatnich zabrakło – Lowe okazał się nieskutecznym menedżerem. Wiedzy technicznej, zwłaszcza z dziedziny elektroniki, odmówić mu nie sposób, ale sprawdzian z zarządzania grupą ludzi i dowodzenia wielkim projektem, jakim jest zbudowanie samochodu Formuły 1, po prostu oblał.
Lowe na dobre pożegnał się już z Williamsem. Przed startem sezonu 2019 udał się na urlop „z powodów osobistych", a przed rozgrywaną w ten weekend Grand Prix Austrii zespół poinformował, że współpraca zostaje definitywnie zakończona.
– Po okresie starannego namysłu podjąłem decyzję, że nie wrócę do pracy w Williamsie. Życzę wszystkim moim byłym kolegom z pracy powodzenia w sprostaniu wyzwaniom i jestem pewny, że sobie poradzą – powiedział Lowe.