Obie drużyny przystąpiły do spotkania osłabione - miejscowi brakiem kontuzjowanego już od dłuższego czasu Taia Woffindena, wśród gości brakowało Szymona Woźniaka. Straty zdecydowanie bardziej odczuli gorzowianie, wśród których na optymalnym poziomie pojechał tylko Bartosz Zmarzlik, który zdobył ponad połowę punktów dla swojej drużyny. Szarpać próbował jeszcze tylko Anders Thomsen, który jednak nie był ustawiony pod optymalnym numerem - jeździł zawsze w biegu rozpoczynającym serię po równaniu toru, a że wybitnym startowcem nie jest, z trudem nadrabiał stracone pod taśmą pozycje. Pozostali zawodnicy spisali się katastrofalnie - pięciu zawodników przywiozło razem raptem 6 punktów, z czego Krzysztof Kasprzak 4.
Wrocławianie natomiast tylko dwa razy przyjeżdżali na ostatnim miejscu, ale kompletu punktów nie przywiózł nikt - każdy choć raz przegrał ze Zmarzlikiem.
Wygrana Sparty ze Stalą jest drugą w tym sezonie najwyższą przewagę w meczu. Wyżej, o dwa punkty, w 5. kolejce wygrała tylko Unia Leszno z Włókniarzem Częstochowa.
W drugim niedzielnym meczu Motor Lublin przegrał z Falubazem Zielona Góra 41:49, praktycznie tracąc szanse na play-offy. W pierwszej części spotkania lepsze wrażenie sprawiali goście, doprowadzając w 9. wyścigu do najwyższego prowadzenia ośmioma punktami. W lubelskim zespole do tego momentu biegi indywidualnie potrafili wygrywać tylko juniorzy - dwa razy Wiktor Lampart i raz Wiktor Trofimow. W tym momencie jednak Motor w dwa biegi zniwelował całą stratę i nadal kwestia zwycięstwa była otwarta. W końcówce zielonogórzanie znów odskoczyli, wygrali trzy z czterech biegów i umocnili się w górnej połowie tabeli.
Następna kolejka PGE Ekstraligi zostanie rozegrana dopiero za miesiąc, po letniej przerwie.