– Nawet jakbym chciał, to nie wymyśliłbym takiego scenariusza – przyznał Zmarzlik po triumfie w kończącym sezon Grand Prix Polski w Toruniu.
Dwa tygodnie temu nie został dopuszczony do rywalizacji w duńskim Vojens. Zdyskwalifikowano go za nieprzepisowy kevlar w kwalifikacjach (były na nim nie te loga sponsorów, których wymaga organizator cyklu). Obrona tytułu, która wydawała się formalnością, stanęła pod znakiem zapytania, bo jego przewaga nad wiceliderem, Szwedem Fredrikiem Lindgrenem, zmalała z 24 do 6 punktów.
Bartosz Zmarzlik po raz czwarty mistrzem świata. Wytrzymał próbę nerwów
– Na początku byłem zdruzgotany, chciałem na to wszystko machnąć ręką. Pierwszy raz w życiu, przy całej mojej miłości do żużla, nie miałem siły o tym myśleć – wspominał Zmarzlik przed kamerami Eurosportu. W sobotę pokazał jednak charakter. Wytrzymał próbę nerwów, w biegu finałowym nie dał szans Lindgrenowi.
Czytaj więcej
„Mogę zapewnić, że dołożymy wszelkich starań, aby nigdy więcej taka sytuacja nie miała miejsca” -...
Odniósł 23. zwycięstwo w turnieju Grand Prix, zrównał się z rekordzistą, Australijczykiem Jasonem Crumpem, a wiele jeszcze przed nim. Zmarzlik w kwietniu skończył przecież dopiero 28 lat. Nikt tak młodo nie zdobył czterech tytułów mistrza świata. Nawet Ivan Mauger i Tony Rickardsson, otwierający klasyfikację wszech czasów, którzy wywalczyli po sześć złotych medali. Nowozelandczyk nie miał w wieku Zmarzlika ani jednego tytułu, a Szwed – tylko dwa.