Przed tygodniem w Lublinie Motor wygrał ze Spartą Wrocław 51:39, co z jednej strony wydawało się solidną zaliczką przed rewanżem, z drugiej - nieco małą, biorąc pod uwagę, że skład wrocławian był przetrzebiony kontuzjami. Na drugi mecz do Sparty wrócił nie w pełni zdrowy Tai Woffinden. Wykurować się na czas nie zdołał natomiast Maciej Janowski.
Już na początku rewanżowego spotkania akcje gospodarzy stały więc niżej. Pierwszą serię startów Sparta przegrała 8:16, głównie za sprawą kiepskich wyjazdów spod taśmy i dojazdów do pierwszego łuku. To oznaczało już dwudziestopunktową przewagę Motoru w dwumeczu. Po siedmiu biegach było aż 14:28 dla gości, a dodatkowo miejscowi stracili Woffindena, który nieprzyjemnie upadł w swoim trzecim wyścigu. Złoto dla miejscowych mógł uratować tylko cud.
Ale do zjawisk nadprzyrodzonych nie doszło. Goście wygrali ósmą odsłonę 4:2, dziewiątą zremisowali 3:3 i już w tym momencie zapewnili sobie obronę mistrzowskiego tytułu. Ostatecznie zwyciężyli jeszcze wyżej, niż na własnym torze, bo ze startów zrezygnował również narzekający na uraz Artiom Łaguta i w praktyce w Sparcie do jazdy pozostało zaledwie dwóch seniorów. Dream team z Lublina, również w trakcie sezonu mający problem z kontuzjami, okazał się lepszy od dream teamu z Wrocławia, który pokiereszowany został tuż przed najważniejszymi meczami sezonu.
Czytaj więcej
Po raz trzeci z rzędu Bartosz Zmarzlik wygrał Indywidualne Mistrzostwa Polski na żużlu. W ostatnim finale w Łodzi zwyciężył Janusz Kołodziej.
Drugi z rzędu tytuł to jednocześnie drugie mistrzostwo Polski w historii Motoru. Lublinianie są trzecią drużyną w XXI wieku, która złote medale wywalczyła rok po roku - po Unii Tarnów (2004-2005) i Unii Leszno (2017-2020).