Korespondencja z Melbourne
Dopiero po raz trzeci w historii MŚ władze sportu wprowadziły przepisy, które mają na celu przyspieszenie samochodów. Przeważnie ingerencje w regulamin tłumaczono kwestiami bezpieczeństwa lub cięciem kosztów, co niezmiennie wiązało się z powstrzymywaniem fantazji konstruktorów.
Tym razem podczas zimowych testów zabrakło zaledwie 0,3 s do uzyskanego w 2008 roku najlepszego czasu okrążenia toru pod Barceloną, a najlepszy rezultat z zeszłego sezonu poprawiono o 3,5 sekundy. Kiedy w maju Formuła 1 wróci na Circuit de Barcelona-Catalunya, różnice powinny być jeszcze większe, bo nowe maszyny są szersze i mają bardziej rozbudowaną aerodynamikę.
Zawodnicy spędzili zimę na intensywnych przygotowaniach fizycznych, szykując swoje organizmy – przede wszystkim mięśnie karku – do większych przeciążeń. Osiągi samochodów poprawiają także nowe, znacznie szersze opony, które nie tylko zapewniają lepszą przyczepność, ale też zaprojektowano je z myślą o większej odporności na przegrzanie. Dzięki temu zawodnicy w mniejszym stopniu będą skupiać się na pilnowaniu stanu ogumienia.
Entuzjazm kierowców, chętnie podejmujących nowe wyzwania, nieco tonują obawy dotyczące wyprzedzania. O tym, jak nowe przepisy przełożą się na bezpośrednie pojedynki na torze, przekonamy się dopiero podczas wyścigów. Zachętą do podejmowania walki ma być łagodniejsze podejście sędziów, którzy w razie kolizji mają nakładać kary tylko w przypadku przeważającej lub wyłącznej winy jednego z uczestników. Zdarzało się w ostatnich latach, że zbyt gorliwie próbowano temperować walczących konkurentów, i teraz ma się to zmienić.