Żużlowa niedziela rozpoczęła się od niespodzianki, bo niewielu stawiało na wygraną Falubazu z wicemistrzami Polski z Wrocławia. Zielonogórzanie jednak nie dość że spotkanie wygrali, to jeszcze zainkasowali punkt bonusowy za lepszy bilans w dwumeczu. Kluczem do zwycięstwa była nareszcie dobra jazda zawodzącego dotąd Piotra Protasiewicza. 42-letni wieloletni kapitan gospodarzy zaczął od trzech punktów, potem trafiło mu się zero, ale do końca przegrał już tylko raz - z praktycznie jedynym zawodnikiem gości, który nie zawiódł - Taiem Woffindenem.
Wrocławianie mieli w niedzielę zbyt wiele dziur w składzie, by myśleć o korzystnym rezultacie. Do zmiennej formy Maxa Fricke i Vaclava Milika kibice zdążyli się już przyzwyczaić. Niespodzianką była za to fatalna postawa Macieja Janowskiego, który zaledwie raz wygrał z zawodnikiem gospodarzy - juniorem Mateuszem Tonderem.
W meczu "o sześć punktów", ważnym w kontekście walki o utrzymanie, GKM Grudziądz zaskakująco gładko pokonał Unię Tarnów. Goście zazwyczaj swój wynik opierają na dwóch Duńczykach - Nickim Pedersenie i Kenneth'cie Bjerre. Tym razem na swoim poziomie pojechał tylko ten pierwszy - jedyny z tarnowian, który był w stanie indywidualnie wygrać wyścig (nie licząc 14. biegu i zwycięstwa Wiktora Kułakowa). Wynik mógłby być zdecydowanie lepszy na korzyść Unii, gdy nie popełniane seryjnie błędy i straty punktów na dystansie. Dodatkowo aż trzykrotnie reprezentanci gości byli wykluczani - za każdym razem w sytuacji, gdy niekoniecznie jechali na punktujących pozycjach, ale z szansami na wyprzedzenie któregoś z rywali.
Dopiero drugi w tym sezonie triumf GKM-u sprawił, że grudziądzanie, w barwach których po raz kolejny brylowali Artiom Łaguta i Przemysław Pawlicki, podgonili nieco stawkę. Nadal pozostają jednak "czerwoną latarnią" w tabeli, przez wygraną za trzy punkty wyprzedzających ich zawodników Falubazu.
W meczu ważnym dla górnej połówki tabeli Włókniarz Częstochowa wygrał ze Stalą Gorzów, ale punkt bonusowy zabrali ze sobą goście. Decydujący dla losów spotkania okazał się początek meczu - po pięciu biegach gospodarze prowadzili już 20:10. W kolejnej odsłonie przyjezdni nieco tę przewagę zredukowali, a różnica sześciu punktów utrzymała się aż do biegów nominowanych, bo kolejne siedem wyścigów zakończyło się remisami.