Tak jak przed tygodniem Sparta i Motor solidarnie wygrały na wyjeździe swoje mecze po 49:41, tak w rewanżach spotkania tych drużyn zakończyły się ich wygraną 47:43. Dwa niedzielne pojedynki miały jednak odmienny przebieg. We Wrocławiu gospodarze od razu objęli prowadzenie, kontrolując przebieg meczu i nie wypuszczając przewagi z rąk. Przez trzy biegi strata Unii wynosiła tylko dwa punkty, ale ze słabo dysponowanymi Januszem Kołodziejem i Jaimonem Lidsey'em leszczynianie nie byli w stanie doprowadzić do przełamania.
Co innego w Lublinie. Deszcz, który przeszedł tuż przed meczem nad stadionem, zmylił zawodników Motoru, którzy przegrali dwa z pierwszych czterech biegów. Riposta w drugiej serii była jednak zabójcza. W drugiej serii z gorzowian tylko Bartosz Zmarzlik potrafił zapunktować na rywalu i gospodarze mieli już osiem punktów przewagi. Dzięki rezerwom taktycznym i pechowi lublinian (najpierw defekt, później groźnie wyglądający upadek Grigorija Łaguty) przyjezdni zniwelowali stratę do czterech punktów, ale na więcej Motor już nie pozwolił.
czekają na medal mistrzostw Polski kibice Motoru Lublin
Sparta wjechała do finału po raz czwarty w ostatnich siedmiu latach. Co ciekawe, zawsze robi to w latach nieparzystych (2015, 2017 i 2019) i zawsze na drodze wrocławian do złota stawała Unia Leszno. Tym razem to Sparta będzie faworytem w finale - Motor Lublin medal Drużynowych Mistrzostw Polski zdobył dotąd tylko raz - w 1991 roku.
Pierwszy mecz finałowy w najbliższą niedzielę w Lublinie, rewanż tydzień później we Wrocławiu. O brązowe medale pojadą w tych samych terminach żużlowcy Unii i Stali - najpierw w Lesznie, a później w Gorzowie.