Ważny dla układu w dole tabeli mecz w Grudziądzu rozpoczął się po myśli gości - od dwóch zdecydowanych podwójnych zwycięstw. Kłopoty zaczęły się w trzeciej odsłonie - Rune Holta popełnił błąd, wchodząc w pierwszy łuk, nie opanował motocykla i przekoziołkował w kierunku bandy. Do Norwega z polskim paszportem szybko wyjechała karetka i zawiozła go do szpitala. Tam zdiagnozowano u Holty złamanie dwóch kości podudzia i kości śródręcza. Wymagana będzie operacja, co oznacza koniec sezonu dla tego zawodnika.
Torunianie musieli sobie więc radzić bez Holty, ale przecież także bez Jasona Doyle'a, który odniósł na szczęście mniej groźny uraz w zeszłym tygodniu, w czasie Grand Prix Wielkiej Brytanii. W Grudziądzu za Australijczyka stosowane było Zastępstwo Zawodnika. Ten manewr przyniósł powodzenie, bo zawodnicy jadący za Doyle'a przywieźli 8 punktów i 2 bonusy). Jednak mimo dobrego początku, goście słabli w kolejnych biegach. Sygnał dla GKM-u dał w szóstej gonitwie Artiom Łaguta, który jako pierwszy grudziądzanin wygrał wyścig. Ośmiopunktowa przewaga przyjezdnych utrzymywała się do ósmego biegu, ale dziewiąty i dziesiąty gospodarze wygrali już podwójnie, więc na tablicy wyników był remis 30:30. Żużlowcy Get Well bronili się jeszcze przez dwa wyścigi, ale w ostatnich trzech odsłonach skapitulowali, na osłodę zabierając do Torunia bonus za lepszy bilans w dwumeczu. Dopóki świetnie jechał Niels Kristian Iversen (trzy kolejne zwycięstwa na początek), torunianie mogli mieć nadzieję na coś więcej. W drugiej połowie meczu Duńczyk zdobył już łącznie raptem 1 punkt.
Odwrotnie wyglądał mecz w Tarnowie, gdzie Unia po dwóch biegach prowadziła już 9:3 z faworyzowaną Stalą Gorzów. Po wygranej 4:2 w czwartym wyścigu było jeszcze 15:9, ale od tego momentu Jaskółki nie były w stanie wygrać drużynowo już żadnej gonitwy. Słabli w oczach trzej tarnowscy Duńczycy - Nicki Pedersen, Peter Kildemand oraz Kenneth Bjerre i tylko Jakub Jamróg zaczął poprawiać z czasem indywidualne statystyki. A gorzowianie po prostu jechali równo. Krzysztof Kasprzak ani razu nie przegrał z rywalem, Bartosz Zmarzlik tylko raz, na samym początku z Bjerre, a solidne wsparcie dawała im druga linia. W tej sytuacji nie miała znaczenia słaba postawa juniorów Stali.
W dwóch pozostałych niedzielnych meczach nie było już podobnych zwrotów akcji. W starciu Sparty Wrocław z Włókniarzem Częstochowa gospodarze wyszli na prowadzenie po drugim biegu, po czwartym powiększyli przewagę do ośmiu punktów i mimo zrywów przyjezdnych kontrolowali wynik. Kluczem do wygranej okazała się postawa zawodników z Grand Prix - Tai Woffinden i Maciej Janowski przywieźli aż połowę punktów dla swojej drużyny. Tymczasem Fredrik Lindgren i Matej Zagar nie przywieźli do mety ani jednego indywidualnego zwycięstwa. W końcówce gra toczyła się więc już raczej tylko o bonus - ten trafił ostatecznie do gości, dzięki wygranej w ostatnim biegu Leona Madsena najskuteczniejszego zawodnika trenera Marka Cieślaka.