W sobotę na PGE Narodowym Leon Madsen niespodziewanie wygrał pierwszą rundę Grand Prix, wyprzedzając Fredrika Lindgrena. W niedzielę w barwach tej samej drużyny - Włókniarza Częstochowa - podejmowali aktualnych mistrzów Polski z Leszna. I całkowicie zawiedli, podobnie jak reszta zespołu. Mecz reklamowany jako emocjonujące widowisko przyciągnął na trybuny 16,5 tys. kibiców, którzy byli świadkami klęski swoich ulubieńców.
Z częstochowian tylko Madsen potrafił wygrywać w niedzielę biegi - pierwszy dopiero w 11. odsłonie, gdy goście już zapewnili sobie zwycięstwo, drugi na sam koniec, przywożąc z Lindgrenem jedyne zwycięstwo biegowe miejscowych. O ile Duńczyk w 6 biegach przywiózł jeszcze dwucyfrową zdobycz, o tyle Szwed uzbierał zaledwie 6 punktów, podobnie jak inny stranieri gospodarzy Matej Zagar. Żużlowcy Unii tymczasem robili co chcieli. Akcją meczu było wyprzedzenie na ostatnim łuku Jakuba Miśkowiaka przez Emila Sajfutdinowa w 12. wyścigu. Rosjanin zapuścił się tak szeroko, jak jeszcze nikt, praktycznie jadąc już nie po torze, a po bandzie.