Emocje po pani walce z Joanną Jóźwik były takie, że na mecie poleciały łzy…
To z radości, bo ten rok był dla mnie niezwykle ciężki i nie chodzi tylko o pandemią koronawirusa. Udało mi się wrócić do biegania po długich zmaganiach z kontuzjami, więc podczas mistrzostw Polski byłam nastawiona na walkę na śmierć i życie. Padał ulewny deszcz, pogoda nie ułatwiała mi zadania. Kontrolowałam sytuację, aż zza pleców wyskoczyła mi Joanna Jóźwik. Była walka - tak, jak przed laty. Zdobyłam srebro, ale najważniejsze jest to, że znowu czuję moc. Nie mogłam sobie wyobrazić lepszego powrotu.
Jakie znaczenie miało to, że przegrała pani z Jóźwik, która wcześniej też długo zmagała się z urazem?
Jesteśmy przyjaciółkami, wspierałyśmy się w trudnym czasie. Asia po kontuzji nie miała takiego powrotu, jak ja. Bałam się, że czeka mnie to samo, ale dziś wszystko wskazuje na to, że jestem na właściwym torze. Przy dobrym układzie stawki i mocnym biegu mogę złamać granicę dwóch minut, moja forma rośnie.