Idea jest prosta: cała opłata rejestracyjna jest datkiem na rzecz działającej od 11 lat Fundacji Wings for Life, która zbiera środki na badania i próby kliniczne dotyczące efektywnego leczenia osób po urazach rdzenia kręgowego. Na tę pomoc czekają miliony.
Bieg jest inny, niż wszystkie – meta to samochód pościgowy, który rusza pół godziny za biegnącymi i jedzie w stałym tempie. Kogo dogoni – ten kończy udział. Start odbywa się o tej samej porze na całym świecie, dzięki czemu zabawa staje się naprawdę globalna – można porównywać osiągnięcia, oceniać szanse, rywalizować z kimś w RPA, Peru, Niemczech lub Kanadzie.
Najważniejszy jest jednak cel. W tym roku pieniądze na konto Fundacji Wings for Life wpłaciło 101 280 osób (ok. 3200 z Polski). – Udało nam się zebrać 4,2 mln euro i nadal spływają kolejne datki, co przekroczyło nasze oczekiwania. Wszędzie było wiele ekscytujących i wzruszających momentów, ale najważniejsze dla mnie było zwycięstwo pierwszego z uczestników na wózku, startującego w Szwecji Arona Andersona – mówiła Anita Gerhardter, CEO Fundacji Wings for Life.
Na globalnym starcie pojawiło się 68 981 biegaczek i biegaczy (w Polsce 2853 osoby, ponad dwa razy więcej, niż rok wcześniej). O 11:00 czasu uniwersalnego, czyli o 13:00 nad Wartą, a właściwie nad Jeziorem Maltańskim ruszyli.
Mistrzem światowym został ponownie Etiopczyk Lemawork Ketema, startujący w Dolnej Austrii (Niederösterreich) na trasie wzdłuż Dunaju. Auto pościgowe dojechało do niego w St. Poelten, gdy przebiegł 1,32 km więcej, niż w 2014 roku. Nowy rekord Wings for Life World Run wynosi teraz 79,90 km.