Korespondencja z Monachium
To były minuty, które ścisnęły za gardło. Kaczmarek oraz Kiełbasińska skakały ze szczęścia, na rundę honorową z flagami ruszyły chyba ostatkiem sił, bo napędzała je jeszcze adrenalina. Kiedy one cieszyły się z życiowych sukcesów, Różańska chyba nie mogła uwierzyć w to, co się dzieje. Pobiła rekord życiowy, kolejne rywalki rzucały bliżej. Zdobyła srebro, którego nie spodziewał się nikt.
Chciała przesmyknąć się obok dziennikarzy. Odpowiadała krótko, patrzyła w dal albo w podłogę. Zawstydzona, chyba wciąż zdumiona sukcesem, na który zapracowała z Malwiną Wojtulewicz, czyli trenerką, która rok temu podpisała się pod olimpijskim złotem Wojciecha Nowickiego.
Czytaj więcej
Adrianna Sułek minęła metę i upadła z bólu, trzymając się za nogę. Później jednak wstała, przykuśtykała do strefy wywiadów i zapowiedziała, że nie rezygnuje z walki o medal.
- Wiedziałam, że jestem dobrze przygotowana, ale nie spodziewałam się, że aż tak. To do mnie wciąż nie dociera - przyznaje Różańska. Trudno się dziwić, skoro kilka tygodni temu na młodzieżowych mistrzostwach Polski zdobyła nie tylko złoto w rzucie młotem, ale była także najlepsza wśród kulomiotek i druga w rzucie dyskiem, a jako dziecko chętnie grała też w piłkę - zawsze w ataku.