23-letnia bydgoszczanka najpierw stoczyła pasjonujący bój z rywalkami i historią, bo choć nie wywalczyła na stadionie Hayward Field medalu, to pobiła 37-letni rekord Polski Małgorzaty Nowak, a później - korzystając z pozycji, którą zapewniły jej wyniki - zabrała głos.
Sułek skrytykowała PZLA za organizację zgrupowanie w Seattle, gdzie kadrowicze przygotowywali się do mistrzostw świata. Narzekała na jakość jedzenia - mówiła wręcz o „świństwach” - oraz fakt, że Polacy polecieli samolotem tylko do Portland, skąd na uniwersytecki kampus do Eugene jechali jeszcze ponad dwie godziny autobusem.
Czytaj więcej
Oszczep leciał, Kate Bush śpiewała "Running Up That Hill", wreszcie ręce Adrianny Sułek wystrzeliły w górę. Polka przygotowała na mistrzostwa świata olimpijską formę, ale rywalki - na razie - okazały zbyt mocne. - Możecie być dumni, ale sama powstrzymuję się od łez - mówi.
- Takie rzeczy mogą kosztować 30 albo 40 punktów - mówi. - PZLA rzuca mi kłody pod nogi i jest hamulcem mojej kariery, więc nie będę milczeć. Nie jestem sama. Wiem, że mówię w imieniu co najmniej połowy kadry. Jeśli nic się nie zmieni, medale będą uciekać.
Sułek podkreśla, że zabiera głos w imieniu milczących. Nie wiadomo, czy to faktycznie połowa kadry. Nikt inny otwarcie zgrupowania nie skrytykował. Kiedy chwilę później pytanie o pobyt w Seattle i słowa koleżanki z pokoju usłyszała Sofia Ennaoui, odpowiedziała tylko: - Uspokajałam Adę, starałam się być głosem rozsądku. Wiem, że zależało jej na medalu.