Maria Andrejczyk opowiadała, że kiedyś w szkole miała większe bary od chłopaków. Wygrywała z nimi siłowanie na rękę, lecz na początku tego się wstydziła. Gdy zobaczyła, ile to jej daje, wyzbyła się kompleksów, pokochała swoje ciało i dziś jest szczęśliwa, że jest, jaka jest. Była więc oczywistą kandydatką. Wybór innych dziewczyn podpowiadała mi podobna intuicja, byłam ich ciekawa, obserwowałam od lat, miałam coś zakodowane w głowie o każdej. Może najlepiej by było, ze względu na kalendarz, żeby było ich 12, ale budżet na to nie pozwolił, projekt finansowałam sama. Nie chciałam też, żeby zdjęć było za dużo, bez przesytu i żeby były wystarczająco różnorodne, od biegaczek do miotaczek. Miałam więc ósemkę: Marysię, Joannę Jóźwik, Angelikę Cichocką, Anię Kiełbasińską, Anię Jagaciak-Michalską, Malwinę Kopron, Justynę Święty-Ersetic i Kamilę Lićwinko, którą sfotografowałam, gdy była w ciąży.
Kiedyś rzecz nie do pomyślenia, ale prawie 30 lat temu Annie Leibovitz, też chętnie fotografująca sport, zrobiła dla „Vanity Fair" sławną okładkę z Demi Moore i przetarła szlak. Niedawno powtórzyła ujęcie z ciężarną Sereną Williams. Była dla pani inspiracją?
Oczywiście, że była, jak czerpać, to od najlepszych. Annie Leibovitz imponuje mi niesamowicie dlatego, że jest taka odważna, w tym co robi. Nie boi się wyjść poza każdą konwencję. Ja też próbowałam, na niektórych zdjęciach widać kulisy sesji, niektóre zdjęcia są nieostre, inne fotografie są w kalendarzu, trochę inne na wystawie w Polskim Komitecie Olimpijskim i będą w wersji drukowanej projektu.
Miłym skutkiem ubocznym jest nagroda w konkursie Stowarzyszenie Fotoreporterów – Fotoreporter Roku 2018 w kategorii Portret za zdjęcie Anny Jagaciak z projektu „(not) ordinary girl" i jeszcze w kategorii Sport, za ujęcie skoku Piotra Liska – z zupełnie innej okazji. Nagrody ostatnio panią lubią...
Sesja z Anią była jedną z moich ulubionych. Mojemu opiekunowi estetycznemu Filipowi Ćwikowi jej zdjęcia też się podobały, ale podkreślam – wszystkie dziewczyny umiały się otworzyć, nie rywalizowały, tylko były ciekawe siebie, jak wypadną, co pokażą ich fotografie.
Nie korciło panią zaprosić do projektu Anitę Włodarczyk, dziś największą gwiazdę polskiej lekkoatletyki?