Podstawowe informacje znamy od dawna: start o godzinie 9 spod północno-wschodniej strony Stadionu Narodowego, meta na samym stadionie. Biegacze i biegaczki ostatni raz będą kończyć tam swój wysiłek, gdyż plany są takie, by meta najstarszego polskiego maratonu miejskiego wróciła na ulice Warszawy.
Kto już zdążył zobaczyć Stadion Narodowy od wewnątrz, z perspektywy maratończyka, ten z pewnością tego nie zapomni, kto nie zobaczył, ten jeszcze ma szansę. To jeden z wielu powodów, by wystartować.
Trzyletni związek Maratonu Warszawskiego z praskim stadionem miał swój urok, właściwie pierwszy raz w kronikach polskich biegów masowych biegacze amatorzy mogli poczuć się docenieni w ten szczególny sposób, przeżywać emocje bliższe piłkarzom, posmakować nowości. Impreza jednak rośnie, obrasta dodatkowymi wydarzeniami, które coraz trudniej pomieścić w stadionowych granicach.
Dyrektor maratonu Marek Tronina mówi, że coraz trudniej pogodzić jesienne bieganie w stolicy z interesami innych użytkowników stadionu.
Czas zatem na zmiany, bo komfort ważny jest także w momencie ukończenia biegu. Gdzie będzie nowa meta? Odpowiedzi na to pytanie jeszcze nie ma, choć według organizatorów konkretny plan jest już gotowy.
Za rok czynna już będzie Trasa Łazienkowska, w pełni gotowy most Grota-Roweckiego, kto ma wyobraźnię, pewnie dopowie sobie resztę. – Nowy finisz nikogo nie rozczaruje – zapewnia dyrektor Tronina i trzeba trzymać go za słowo. Sprawdzenie – 25 września 2016 roku, podczas 38. PZU Maratonu Warszawskiego.