Rekordowe pieniądze w NBA. Jaylen Brown zwiastunem nowej rzeczywistości

Jaylen Brown usłyszał w szkole, że za kilka lat jego nazwiska poszukają na liście więźniów. Minęło dziewięć, a on podpisał największy kontrakt w historii NBA - za pięć lat gry dla Boston Celtics może zarobić 304 mln dolarów.

Publikacja: 29.07.2023 20:53

Jaylen Brown

Jaylen Brown

Foto: PAP/EPA/CJ GUNTHER

Czy jest najlepszym zawodnikiem w NBA? Na pewno nie. Ale będzie zarabiał najwięcej. Brown podpisał właśnie najwyższą umowę w dziejach ligi. Wejdzie ona w życie od sezonu 2024/25. Wychowanek Boston Celtics, którzy wybrali go z „trójką” w naborze w 2016 roku, znalazł się po prostu w odpowiednim miejscu i w odpowiednim czasie.

Jeszcze siedem lat temu rekordowy kontrakt podpisywał Mike Conley - wtedy bez choćby jednego występu w Meczu Gwiazd - któremu Memphis Grizzlies za pięć lat gry zagwarantowali ponad 150 mln dolarów (później pobił go Stephen Curry). To o połowę mniej, niż w przypadku Browna, który w All-Star Game grał już dwa razy - w tym także w lutym tego roku.

Czytaj więcej

Polak pomoże odbudować potęgę. Aleksander Balcerowski w Panathinaikosie

Wiele wskazuje na to, że już za rok przebije go Jayson Tatum, czyli klubowy kolega. Fanów NBA nie powinno to dziwić. Tak wysokie kontrakty wynikają z rosnącej popularności ligi, która zarabia coraz więcej. A skoro liga zarabia więcej, to przekłada się także na kieszenie zawodników, bo tort dzielony jest równo pomiędzy graczy i właścicieli. Niedługo średnia pensja w NBA sięgnie 10 mln dol. rocznie, czyli dwa razy więcej niż dekadę temu.

Dlaczego kontrakty w NBA rosną tak szybko

Liga poradziła sobie z koronawirusem, kryzys szybko zażegnano. Wartość klubów poszybowała. Coraz większe są dochody, a to nie koniec, bo po sezonie 2024/25 kończy się obecna umowa telewizyjna, która gwarantuje NBA niemal 3 mld dol. rocznie. Nowa może zwiększyć tę kwotę nawet trzykrotnie.

NBA nie pozwala oczywiście klubom na wydawanie bez ograniczeń. Są pewne pułapy, które trzeba mieć na uwadze. W przyszłym sezonie każdy klub będzie mógł wydać 136 mln dol. na zawodników w ramach tzw. salary cap. Niektóre skorzystają z wyjątków, które pozwalają limit przekroczyć, jednak w pewnym momencie zaczynają się schody. Przekraczającym pułap znacząco grozi nie tylko podatek, ale też dodatkowe ograniczenia.

Brown mógł podpisać najwyższy kontrakt, bo spełnił określone warunki: wylądował w drugiej najlepszej piątce graczy poprzedniego sezonu zasadniczego i załapał się na tzw. supermaxa pozwalającego na ofertę wyższego kontraktu. Jego wartość to 35 proc. kwoty budżetu, jaki klub przeznaczy na wszystkie umowy.

Czytaj więcej

NBA wprowadza Puchar Ligi. Będą kontrowersje

Stały wzrost progu salary cap (pod koniec dekady kluby będą mogły wydawać na kontrakty ponad 200 mln dol. rocznie) oznacza też, że za lat kilka ktoś zapewne podpisze 400-milionową umowę. A to powinni mieć na uwadze ci, którzy dziś krytykują Celtics za to, że zdecydowali się zaoferować Brownowi taki kontrakt. Z czasem jego zarobki tak dużego wrażenia robić już nie będą, a mowa o 26-letnim zawodniku, który wchodzi w najlepszy okres kariery.

Kim jest Jaylen Brown, który podpisał rekordowy kontrakt w NBA

W pamięci kibiców najświeższy jest oczywiście jego obraz z tegorocznych finałów konferencji, gdy formą nie zachwycał. W decydującym meczu przeciwko Miami Heat popełnił tyle samo strat, co trafił rzutów - osiem. Jego decyzyjność oraz panowanie nad piłką, choć z roku na rok lepsze, wciąż zostawiają wiele do życzenia.

Jednocześnie Celtics w sześciu sezonach z Brownem zawsze wchodzili do fazy play-off. Cztery razy byli w finale konferencji, a rok temu - w finale NBA. Latem dokonali sporych zmian, pozyskując Kristapsa Porzingisa za Marcusa Smarta (określanego jako serce oraz dusza zespołu) i dodając do sztabu szkoleniowego kilku uznanych fachowców. Wciąż mają głęboki skład i kolejny sezon rozpoczną jako jeden z faworytów.

Czytaj więcej

Mateusz Ponitka wybrał nowy klub. Zagra dla legendy

Brown na pewno nie jest jeszcze skończonym produktem. Taki kontrakt to z perspektywy Celtów inwestycja. A inwestować ogromne pieniądze chce też sam Brown, który co prawda lwią część swojej wypłaty będzie musiał oddać w podatku federalnym, ale wciąż swoje zarobi.

26-latek to dziś z jeden z najważniejszych w NBA ambasadorów czarnoskórej społeczności, sportowiec zaangażowany społecznie i politycznie. Kontrakt podpisał w Instytucie Technologicznym Massachusetts (MIT), z którym od lat współpracuje. - We wszystkim, co robię, staram się czynić świat lepszym miejscem - mówił do swoich studentów ten sam człowiek, który jeszcze 2014 roku usłyszał, że za kilka lat wyląduje w więzieniu.


Czy jest najlepszym zawodnikiem w NBA? Na pewno nie. Ale będzie zarabiał najwięcej. Brown podpisał właśnie najwyższą umowę w dziejach ligi. Wejdzie ona w życie od sezonu 2024/25. Wychowanek Boston Celtics, którzy wybrali go z „trójką” w naborze w 2016 roku, znalazł się po prostu w odpowiednim miejscu i w odpowiednim czasie.

Jeszcze siedem lat temu rekordowy kontrakt podpisywał Mike Conley - wtedy bez choćby jednego występu w Meczu Gwiazd - któremu Memphis Grizzlies za pięć lat gry zagwarantowali ponad 150 mln dolarów (później pobił go Stephen Curry). To o połowę mniej, niż w przypadku Browna, który w All-Star Game grał już dwa razy - w tym także w lutym tego roku.

Pozostało 86% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Koszykówka
Polak pomoże odbudować potęgę. Aleksander Balcerowski w Panathinaikosie
Koszykówka
Koszykówka. Nadzieja jest w młodzieży
Koszykówka
NBA wprowadza Puchar Ligi. Będą kontrowersje
Koszykówka
Afera bukmacherska w USA. Gwiazdy NBA tańczą z diabłem
Koszykówka
Jeremy Sochan w reprezentacji Polski. Pomoże nam obywatel świata