Najgoręcej było w Minneapolis, gdzie koszykarze Minnesoty Timberwolves i Denver Nuggets walczyli o ostatnie wolne miejsce. Zwyciężyli – po dogrywce – zawodnicy Minnesoty, co oznacza, że klub wraca do play-off po 14 latach. Na świętowanie nie ma jednak czasu, bo w pierwszej rundzie czekają Houston Rockets.
To właśnie Rockets, a nie obrońcy mistrzowskiego tytułu Golden State Warriors, okazali się najlepsi w sezonie zasadniczym. Warriors nie zdominowali rozgrywek, o co niektórzy martwili się przed sezonem, a na koniec przegrali 40 punktami w Salt Lake City z Utah Jazz, co mistrzom nie przystoi, nawet jeśli grają bez kontuzjowanego Stephena Curry'ego.
Bez swojego lidera zagrają też prawdopodobnie w pierwszej rundzie play-off, a tam czekają zawsze groźni San Antonio Spurs. Lider drużyny z Houston James Harden zagrał kolejny niesamowity sezon (średnio ponad 30 punktów na mecz) i powinien zgarnąć statuetkę MVP (nagroda dla najbardziej wartościowego zawodnika). Rywalizacja Warriors i Rockets, o ile oczywiście do niej dojdzie, zapowiada się na przedwczesny finał.
Wielki – jak zwykle – był LeBron James, który pierwszy raz w karierze zagrał we wszystkich 82 meczach swojej drużyny. A szósty bieg wrzuci pewnie dopiero w play-off. W trakcie sezonu jego Cleveland Cavaliers wymienili połowę składu, ale nadal szło im średnio. Mają jednak szczęście, bo los nie oszczędzał ich największych rywali na Wschodzie.
Kyrie Irving, który porzucił LeBrona, bo nie chciał być wiecznie w jego cieniu, poprowadził Boston na szczyt tabeli, ale niedawno doznał kontuzji i w play-off nie zagra. A przecież na samym początku sezonu (w pierwszym meczu!) Celtics stracili inną gwiazdę – Gordona Haywarda. To zwycięzcy w kategorii pechowcy roku. Drużyna typowana początkowo do zwycięstwa na Wschodzie może w tej sytuacji odpaść w pierwszej rundzie i nie będzie to wielka niespodzianka.