Spekulacjom, gdzie zagra James nie było końca, ale wybór Los Angeles wydawał się naturalny. LeBron jest nie tylko sportowcem, ale i biznesmenem, zabiera głos w sprawach politycznych i społecznych, wreszcie – ma plany związane z Hollywood. Cleveland opuszcza po raz drugi, za pierwszym razem przeniósł się do Miami Heat, gdzie dołączył do silnej drużyny, która szybko zdominowała ligę. Tym razem jest inaczej. Lakers w tym momencie nie są gotowi do walki o mistrzostwo. Prawdę powiedziawszy nie ma takiego mądrego, który wie, na co są gotowi.
Eksperymenty w LA
Są nawet tacy, którzy wieszczą, że w tym roku Lakers nie awansują do play-off. Ta wizja wydaje się co prawda mało prawdopodobna, ale wykluczyć jej nie można. Konferencja Zachodnia, w której grają, jest niesamowicie silna. Nie ma porównania ze Wschodem, gdzie „Król James" dzielił i rządził. Skład 16-krotnych mistrzów NBA wygląda dość eksperymentalnie. Jest w nim Lonzo Ball, który wedle zapewnień jego ojca miał być najlepszy w lidze, ale na razie tego nie widać. Niewątpliwie ma jednak talent, podobnie jak kilku innych młodych graczy Lakers. Dołączyli do nich weterani, jak Rajon Rondo. Genialny rozgrywający, któremu jednak zdarzało się już – z powodu trudnego charakteru – rozbijać drużyny, w których grał. Poukładać musi to jakoś młody trener Luke Walton, były asystent Steve'a Kerra w Golden State Warriors. Wiadomo, że tym razem – inaczej niż w poprzednich latach – LeBron nie nastawia się na natychmiastowy sukces, a przynajmniej tak twierdzi. W Los Angeles pogra prawdopodobnie do emerytury, a w przyszłym sezonie Lakers będą chcieli pozyskać drugą wielką gwiazdę. Można więc powiedzieć, że nie musi się spieszyć, ale z drugiej strony ma już 34 lata, trzy mistrzowskie tytuły na koncie i coraz mniej czasu, by poprawić to osiągnięcie. Michael Jordan, z którym bez przerwy jest porównywany, zakończył karierę z sześcioma mistrzowskimi pierścieniami.
Do Los Angeles – tyle że Clippers - przeniósł się także Marcin Gortat. Ostatni sezon w Washington Wizards nie był dla niego udany, co było widać na parkiecie i słychać w wypowiedziach jedynego Polaka w NBA. Wspominał o zakończeniu kariery i właściwie już brzmiał jak emeryt. Teraz jest pełen optymizmu, mimo że trafił do drużyny, po której nikt za wiele nie oczekuje. Ot, magia Los Angeles! W Clippers po kilku latach tłustych, choć bez spektakularnych sukcesów, zdecydowano się na przebudowę zespołu. Nie ma w nim już nikogo z tria, które do niedawna stanowiło o jego sile: Chris Paul, DeAndre Jordan i Blake Griffin zmienili barwy klubowe. Nie zmienił się tylko trener Doc Rivers.
Na Zachodzie – poza mistrzowskimi Warriors – najsilniejszą drużynę mają Houston Rockets. Dołączył do niej Carmelo Anthony, były król strzelców ligi. Co prawda to już nie ten sam zawodnik, co kiedyś, ale w Houston powinien się przydać. Ton wydarzeniom na boisku nadawać będzie James Harden, najlepszy koszykarz ubiegłego sezonu i rozgrywający Chris Paul. Z kolei w Oklahoma City Thunder mają rządzić Russell Westbrook i Paul George. Po pierwszym wspólnym sezonie, średnio udanym, ten ma być znacznie lepszy. Do czołówki spróbują dołączyć Utah Jazz z Donovanem Mitchellem, Denver Nuggets z Serbem Nikolą Jokicem i New Orleans Pelicans z Anthonym Davisem. To zawodnicy, których ogląda się z przyjemnością.