Drużyna San Antonio, która w ostatnim finale pokonała 4-0 Cleveland Cavaliers, zdobywa mistrzowskie pierścienie tylko w latach nieparzystych (1999, 2003, 2005, 2007), ale w tym roku chce zerwać z tą tradycją i wywalczyć piąty tytuł w dziesięcioleciu.
Dołączyłaby wtedy do najbardziej utytułowanych legendarnych zespołów Boston Celtics, Los Angeles Lakers i Chicago Bulls. Spurs pozostawili w składzie 12 zawodników z poprzedniego sezonu. Zarzuca się im, że nie odmładzają drużyny, ale po co zmieniać części w silniku, który funkcjonuje bez zarzutu. Solidna ekipa sformowana wokół Tima Duncana, który zdobywał w przeszłości tytuł najlepszego gracza sezonu zasadniczego i finału, Francuza Tony’ego Parkera (MVP ostatnich finałów) i błyskotliwego Argentyńczyka Manu Ginobilego daje gwarancje sukcesu. Mistrzowie pokażą się kibicom w meczu otwarcia z Portland Trail Blazers w nocy z wtorku na środę (transmisja w Canal+ Sport o 3.00).
Tak jak w poprzednich sezonach największą przeszkodą w zdobyciu tytułu będą dla Spurs kluby z Konferencji Zachodniej. Dallas Mavericks bardzo pragną rewanżu za niepowodzenia w play-off. Drużyna ukończyła sezon zasadniczy z najlepszym bilansem w lidze, Niemiec Dirk Nowitzki został wybrany na najlepszego zawodnika, ale już w pierwszej rundzie fazy pucharowej lepsi od faworytów okazali się Golden State Warriors.
Także Phoenix Suns, pokonani przez Spurs w półfinale konferencji, chcą się zrewanżować. Zespół Steve’a Nasha, fenomenalnego rozgrywającego z Kanady, wzmocnił się, pozyskując Granta Hilla, który na początku kariery nazywany był nowym Michaelem Jordanem. Oby tylko nie przeszkadzały mu kontuzje.
Są jeszcze Los Angeles Lakers, trzykrotni mistrzowie z przełomu stuleci, którzy jednak nie są pewni, czy mogą liczyć na swojego najlepszego gracza Kobego Bryanta. Król strzelców w ostatnich dwóch latach po 12 sezonach spędzonych w Lakers skłócił się z właścicielem klubu Jerrym Bussem i publicznie deklarował chęć zmiany barw, mimo że jego kontrakt obowiązuje jeszcze przez cztery lata.