[b]Obecny sezon rozpoczęliście w tak imponującym stylu, że wielu obserwatorów NBA zaczęło was porównywać do najlepszej w historii, legendarnej drużyny Chicago Bulls, która w sezonie zasadniczym 1995/96 wygrała 72 mecze. Czy zauważa Pan jakiekolwiek cechy wspólne? [/b]
[b]Ray Allen:[/b] Nie zastanawiałem się nad tym do tej pory, ale analizując na szybko muszę powiedzieć, że nie za wiele. Domyślam się jednak, że chodzi głównie o cyfry. Jak wygrywasz zdecydowaną większość spotkań, to automatycznie znajdujesz się w dobrym towarzystwie. Gdy masz najlepszy bilans zwycięstw w lidze, ludzie zaczynają porównywać cię do najlepszych. To porównanie jest jednak o tyle trudne, że lider Bulls Michael Jordan był bezwzględnie najlepszym koszykarzem wszech czasów i każdy zawodnik z naszego zespołu może się pod tym stwierdzeniem podpisać. My mamy inne atuty, ale Jordan był tylko jeden.
[b]Tamta drużyna Bulls stanowiła jednak jedność na parkiecie, każdy zawodnik doskonale znał swoją rolę i potrafił wkomponować się do zespołu. To samo mówią teraz o was. [/b]
O to właśnie chodzi, aby zawodnicy wypracowali ten brak egoizmu i zdolność dostosowania się do potrzeb całości. Myślę, że nauczyliśmy się takiego nastawienia w trakcie ubiegłego sezonu i nie straciliśmy go przed rozpoczęciem obecnego.
[b]Jak bardzo pomaga wam szybki rozwój młodego rozgrywającego Rajona Rondo, którego niektórzy już uważają za gracza na poziomie All Star? [/b]