Los Angeles Lakers mistrzami NBA

W piątym finałowym meczu drużyna trenera Phila Jacksona pokonała na wyjeździe Orlando Magic 99:86 i zdobyła 15. w historii klubu mistrzowskie pierścienie.

Aktualizacja: 15.06.2009 13:13 Publikacja: 15.06.2009 09:17

Los Angeles Lakers mistrzami NBA

Foto: AFP

Najlepszym zawodnikiem finałowej serii został Kobe Bryant, który w decydującym meczu zdobył 30 punktów, miał 6 zbiórek, 5 asyst i 4 bloki. Najlepszy koszykarz NBA od czasów Michaela Jordana, mocno skoncentrowany w trakcie każdego z pięciu finałowych spotkań, po niedzielnym meczu nie ukrywał radości. To jego czwarty w karierze mistrzowski tytuł, ale pierwszy uzyskany bez udziału Shaquille’a O’Neala. Bryant wyrównał tym samym osiągnięcie swego kolegi z zespołu, a potem adwersarza i rywala, który po odejściu z Los Angeles zdobył jeszcze mistrzowski pierścień z Miami Heat. Kobe czekał na ten sukces siedem lat, dwa razy grał w finale, ale po porażkach z Detroit Pistons w 2004 roku (jeszcze razem z Shaqiem) i Boston Celtics przed rokiem, za trzecim razem wreszcie zrealizował swe marzenia. „Gratuluję Kobe, zasłużyłeś na to. Grałeś wspaniale. Ciesz się człowieku, ciesz”, napisał zaraz po meczu O’Neal na swojej stronie Twittera.

Dla trenera Jacksona to z kolei dziesiąte mistrzostwo NBA. 64-letni szkoleniowiec sześć tytułów wywalczył z Chicago Bulls i cztery z Lakers, poprawiając rekord legendarnego Reda Auerbacha, który z Boston Celtics dziewięciokrotnie zdobywał mistrzostwo. „Wypalę dziś cygaro na cześć Reda. Był wielkim człowiekiem” - powiedział Jackson. Dwuletni kontrakt szkoleniowca-rekordzisty z Lakers na kwotę 24 mln dolarów właśnie wygasa. Jackson zapowiadał, że w tym roku przejdzie na eweryturę. Bryant nie wierzy, że tak się stanie. Obaj mają jeszcze rekordy do wyśrubowania.

[srodtytul]Łatwe zwycięstwo [/srodtytul]

Nie licząc pierwszego finałowego meczu w Los Angeles, wygranego 100:75, było to najłatwiejsze zwycięstwo Lakers w finałowej serii. Marcin Gortat, jedyny Polak w NBA, w swoim 101. występie w lidze, a 32. w play-off, grał w sumie 8 minut i 48 sekund, zdobył cztery punkty, trafiając dwa z czterech rzutów z gry. Nasz reprezentant, tak jego jego koledzy z zespołu, zapowiadał przed meczem zwycięstwo i przeprowadzkę obydwu zespołów do Los Angeles na kolejne mecze, ale przepowiednie nie sprawdziły się.

Chociaż zaczęło się obiecująco. W pierwszej kwarcie zespół gospodarzy grał z animuszem, twardo w obronie, szybko i zdecydowanie w ataku. Punkty zdobywali głównie Rafer Alston i Courtney Lee. Po pięciu minutach gry było 15:6 dla Orlando. W dodatku kontuzji dłoni w starciu z Rashardem Lewisem i Lee doznał Bryant. Po chwili jednak wrócił na parkiet i to jego 11 zdobytych punktów pozwoliło gościom zmniejszyć straty pod koniec tej kwarty z 19:10 do 27:26.

Tak jak w poprzednich meczach kibice Magic mogli sobie zadawać pytanie: skoro nasi grają tak dobrze, to dlaczego Lakers są tak blisko. Mogła niepokoić słaba postawa gwiazdora Orlando Dwighta Howarda, który w pierwszych 12 minutach zdobył tylko trzy punkty i nie radził sobie w ataku, a także niska skuteczność Hedo Turkoglu i mało przekonująca gra Rasharda Lewisa.

Na początku drugiej kwarty Howard jakby się obudził. Zdobył punkty w trzech kolejnych akcjach i Magic prowadzili 34:28. Jak się wkrótce okazało, był to łabędzi zespołu Orlando i jego lidera. Najlepszy środkowy ligi od tego momentu do końca spotkania dorzucił już tylko dwa punkty.

Marcin Gortat pierwszy raz wszedł za Howarda na boisko w 4. minucie drugiej kwarty. Gdy zdobywał dwa punkty na 40:36 firmowym wsadem spod samego kosza po podaniu od Jameera Nelsona, nikt nie spodziewal się, że zaczynają się czarne minuty dla Orlando. Po chwili Gortat w podobnej podkoszowej akcji nadział się na blok Pau Gasola. Gdy schodził z boiska jego zespół jeszcze prowadził 40:39, ale trwał już przełomowy moment w meczu.

[srodtytul]Koszykarski break [/srodtytul]

W kolejnych akcjach siedząca na trybunach Amway Arena słynna tenisistka Serena Williams i wszyscy widzowie oglądali koszykarski break: przez kilka minut punkty zdobywali tylko goście. Rzuty za trzy punkty Dereka Fishera i dwukrotnie Trevora Arizy, który do jednego punktu z pierwszej kwarty w drugiej dorzucił dziesięć, oraz akcje Kobego Bryanta i Lamara Odoma dały Lakers prowadzenie 52:40. Goście nie oddali go już do końca meczu.

Gortat jeszcze dwukrotnie wchodził na boisko. Dwa razy dobrym ustawieniem pod bronionym koszem wymusił faule w ataku Lamara Odoma. Pilnował też Gasola, ale Hiszpan trafiał do kosza, nic sobie nie robiąc z jego wyciągniętych rąk. W końcówce trzeciej kwarty Gortat zdobył punkty rzutem o tablicę po podaniu od JJ Redicka (było 61:71). Na początku czwartej nie trafił tzw. hakiem, po czym przeszkodził w oddaniu celnego rzutu Bryantowi. I to wszystko.

Na początku trzeciej kwarty po czterech kolejnych punktach Lee i trójce Alstona Magic zmniejszyli stratę do pięciu punktów (53:58). To był ostatni moment nadziei kibiców gospodarzy w tym meczu. Zaraz bowiem dwukrotnie za trzy trafił Odom, odbierając rywalom ochotę do prawdziwej walki.

Lakers pobili rywali ich własną bronią. W całym meczu trafili osiem z 16 rzutów za trzy punkty (50 procent), podczas gdy Magic na swoje osiem celnych z dystansu potrzebowali aż 27 prób. Po wolnych Odoma na niespełna 4,5 minuty przed końcem Lakers prowadzili 91:73, najwyżej w meczu. Na ławce gości zaczynało się świętowanie. W ostatniej minucie wybuchła już prawdziwa radość.

[srodtytul]Frustracja w Orlando [/srodtytul]

Mistrzostwo zdobył zespół, który jak najbardziej na nie zasłużył. Los Angeles Lakers mieli drugi bilans w lidze po sezonie zasadniczym, Orlando - czwarty. Lakers w finale grali już 30. raz, Magic dopiero drugi. Kibice z Florydy muszą się pocieszyć pierwszym zwycięstwem w finale, na które czekali okrągłe 14 lat. Chociaż frustracja po finałowej rywalizacji z pewnością pozostanie.

Przed meczami finałowymi w Orlando publiczność do kibicowania zachęcał były zawodnik tego klubu Nick Anderson, uosobienie ...czarnej legendy Magic. To on 7 czerwca 1995 w historycznym pierwszym finałowym meczu Orlando przeciwko Houston Rockets nie trafił czterech kolejnych rzutów wolnych w ostatniej minucie, przy trzypunktowym prowadzeniu swojego zespołu. Rywale doprowadzili do dogrywki rzutem z dystansu Kenny’ego Smitha, a potem wygrali mecz i całą serię 4-0. Teraz na te same karty kronik trafią dwa mecze z tegorocznych finałów. Ten 7 czerwca w Los Angeles, gdy Courtney Lee przy remisie 88:88 nie trafił spod samego kosza na 0,6 sekundy przed końcem i ten z 11 czerwca w Orlando, gdy Dwight Howard, przy trzypunktowym prowadzeniu swojego zespołu na 11,1 sekundy przed końcem, nie trafił żadnego z rzutów wolnych, dając tym samym Derekowi Fisherowi szansę na doprowadzenie do dogrywki. Finał mógłby przecież jeszcze trwać.

[srodtytul]Przyszłość Gortata [/srodtytul]

Marcin Gortat ma za sobą dwa sezony w NBA i duże perspektywy. Kontrakt z Orlando, opiewający na 711 tys dolarów rocznie, kończy mu się 30 czerwca. Polak będzie teraz przebierał w ofertach, które mogą sięgać nawet 5-6 mln dolarów rocznie. Chyba nie zostanie w zespole Magic, który raczej nie zdecyduje się wyrównać najkorzystniejszej oferty, jaką Gortat dostanie z innego klubu. Może w przyszłym sezonie zobaczymy go w barwach San Antonio Spurs, trzykrotnych mistrzów NBA w ostatniej dekadzie? Argetyński środkowy tego zespołu 34-Fabrizio Oberto właśnie przeszedł operację serca. Nie wiadomo w jakiej dyspozycji wróci. Tim Duncan potrzebuje uzupełnienia do gry systemem „dwóch wież”, a francuski rozgrywający Tony Parker umie wypatrzeć wysokich ruchliwych partnerów na pozycji do rzutu.

[ramka][srodtytul]Finał (do 4 zwycięstw): [/srodtytul]

[b]Orlando Magic - Los Angeles Lakers 86:99 (28:26, 18:30, 15:20, 25:23). [/b]

[b]Orlando:[/b] R. Lewis 18, 10 zb., R. Alston 12, C. Lee 12, H. Turkoglu 12, D. Howard 11, 10 pkt, 3 bl. oraz J.J. Redick 8, J. Nelson 5, M. Pietrus 4, M. Gortat 4, T. Battie.

[b]LA Lakers:[/b] K. Bryant 30, 6 zb., 5 as., 4 bl., T. Ariza 15, P. Gasol 14, 15 zb., D. Fisher 13, A. Bynum 6 oraz L. Odom 17, 10 zb., L. Walton 2, J. Farmar 2, S. Vujacić.

[i]Stan rywalizacji 1-4. [/i]

[/ramka]

[ramka][srodtytul]Mistrzowie NBA w ostatnich latach [/srodtytul]

2009: Los Angeles Lakers

2008: Boston Celtics

2007: San Antonio Spurs

2006: Miami Heat

2005: San Antonio Spurs

2004: Detroit Pistons

2003: San Antonio Spurs

2002: Los Angeles Lakers

2001: Los Angeles Lakers

2000: Los Angeles Lakers[/ramka]

Najlepszym zawodnikiem finałowej serii został Kobe Bryant, który w decydującym meczu zdobył 30 punktów, miał 6 zbiórek, 5 asyst i 4 bloki. Najlepszy koszykarz NBA od czasów Michaela Jordana, mocno skoncentrowany w trakcie każdego z pięciu finałowych spotkań, po niedzielnym meczu nie ukrywał radości. To jego czwarty w karierze mistrzowski tytuł, ale pierwszy uzyskany bez udziału Shaquille’a O’Neala. Bryant wyrównał tym samym osiągnięcie swego kolegi z zespołu, a potem adwersarza i rywala, który po odejściu z Los Angeles zdobył jeszcze mistrzowski pierścień z Miami Heat. Kobe czekał na ten sukces siedem lat, dwa razy grał w finale, ale po porażkach z Detroit Pistons w 2004 roku (jeszcze razem z Shaqiem) i Boston Celtics przed rokiem, za trzecim razem wreszcie zrealizował swe marzenia. „Gratuluję Kobe, zasłużyłeś na to. Grałeś wspaniale. Ciesz się człowieku, ciesz”, napisał zaraz po meczu O’Neal na swojej stronie Twittera.

Pozostało jeszcze 88% artykułu
Koszykówka
Eurobaskiet 2025. Mural w Katowicach czeka na medal
Koszykówka
Kiedy do gry wróci Jeremy Sochan? „Jestem coraz silniejszy”
Koszykówka
Prezes Polskiego Związku Koszykówki: Nie planuję rewolucji
Koszykówka
Wybory w USA. Czy LeBron James wie, że republikanie też kupują buty?
Materiał Promocyjny
Konieczność transformacji energetycznej i rola samorządów
Koszykówka
Radosław Piesiewicz ma następcę. Zmiana władzy na czele PZKosz
Materiał Promocyjny
Sezon motocyklowy wkrótce się rozpocznie, a Suzuki rusza z 19. edycją szkoleń