Polski środkowy wykazał się szczególnie w końcówce spotkania, gdy zastąpił Dwighta Howarda po jego szóstym faulu. Najpierw, przy prowadzeniu Orlando 87:84, zebrał piłkę pod własną tablicą, został sfaulowany i trafił drugi z rzutów wolnych. Na 12 sekund przed końcem, przy stanie 88:86, znów wykonywał wolne i trafił obydwa, przesądzając o zwycięstwie Magic.
– To były najważniejsze rzuty w historii Polski – cieszył się po meczu jego kolega z zespołu Matt Barnes. Trener Stan Van Gundy także chwalił naszego reprezentanta. – Nie wiem, gdzie byśmy teraz byli w tej serii, gdyby Gortat latem przeszedł do Dallas – mówił, podkreślając trafność decyzji władz klubu, które zatrzymały Polaka w składzie.
Gortat grał w sobotę blisko 22 minuty, zdobył 5 punktów, miał osiem zbiórek, przechwyt, blok i stratę. Był najlepszym rezerwowym Magic.
„To był prawdopodobnie najwspanialszy moment w mojej karierze” – cytuje Gortata dziennik „Orlando Sentinel”. Zespół Magic, mimo słabszej gry swoich liderów Howarda i Vince’a Cartera oraz aż 19 strat w całym spotkaniu, wygrał dzięki skuteczności Jameera Nelsona (32 pkt) i zimnej krwi polskiego środkowego.
Goście zepsuli święto w Charlotte, gdzie na trybunach Time Warner Cable Arena zasiadło aż 19 596 widzów, najwięcej w pięcioletniej historii hali. Kibice, ubrani na biało tak jak ich zespół, liczyli na historyczne pierwsze zwycięstwo Bobcats w play-off. Przy ławce trenerskiej doradzał zawodnikom mocno podekscytowany Michael Jordan, nowy właściciel klubu. Nie udało się. Orlando prowadzi w play-off 3-0 i już w nocy z poniedziałku na wtorek może stać się pierwszym zespołem, który awansuje do II rundy.