Kiedy wróci wielki Małysz, kto wygra z Morgensternem

Faworyt tym razem jest jeden – Austriak Thomas Morgenstern. Trzeba mieć nadzieję, że przebudzi się Adam Małysz, choć racjonalnych powodów do optymizmu zbyt wielu nie ma

Aktualizacja: 29.12.2007 17:16 Publikacja: 29.12.2007 00:52

Kiedy wróci wielki Małysz, kto wygra z Morgensternem

Foto: AP

Dla wielu skoczków odpowiedź na pytanie, czy woleliby zdobyć Puchar Świata, czy wygrać Turniej Czterech Skoczni, jest niełatwa. To tak jakby wybierać między karnetem na pół roku żywienia w porządnym bufecie a czterema wystawnymi przyjęciami w hotelu Ritz. Niektórzy wybierają Ritza i nie trzeba im się dziwić.

Ale wszystko wskazuje na to, że tym razem taki wybór wcale nie musi być koniecznością. Austriak Thomas Morgenstern wygrał sześć z siedmiu konkursów i jak sam zapowiada, zamierza też wygrać Turniej Czterech Skoczni. Jest faworytem, skacze pewnie, lekko i daleko, ale chętnych, by zająć jego miejsce, nie brakuje.

Najgroźniejszych rywali będzie miał w swojej ekipie. Alexander Pointner, trener Austriaków, zabrał swoich skoczków przed sezonem do Egiptu na wypoczynek i trafił w dziesiątkę. W wystrzałowej formie jest cała drużyna, razem z rezerwowymi. W klasyfikacji generalnej Pucharu Świata czterej pierwsi to Austriacy. Który z nich zagrozi Morgensternowi? Największe możliwości ma Gregor Schlierenzauer, ale Andreas Kofler i Wolfgang Loitzl też nie są bez szans.

Mika Kojonkoski, fiński trener Norwegów, stawia na swoich. Szczególnie na Toma Hilde. Mocni są Szwajcarzy na czele z Andreasem Kuettlem, zawsze groźny jest solidny i doświadczony Fin Janne Ahonen, daleko w tym sezonie ląduje Słoweniec Jernej Damjan. Zagadką jest tylko forma Adama Małysza, który imponował wspaniałymi skokami w Letniej Grand Prix na igelicie, ale na śniegu wciąż nie może się odnaleźć. Hannu Lepistoe, trener Polaków, mówi szczerze o błędach w przygotowaniach, ale też uspokaja i wierzy, że będzie dobrze. Niczego jednak nie obiecuje. Oprócz Małysza w reprezentacji Polski wystąpią: Kamil Stoch, Marcin Bachleda i Maciej Kot.

Turniej Czterech Skoczni ma charakter, który trudno opisać, wspominając wyłącznie o mniej lub bardziej udanych skokach w dwóch niemieckich i dwóch austriackich miejscowościach. To nie tylko suma punktów zdobytych w czterech konkursach i nietypowy sposób rozgrywania pierwszej serii, w której trzeba wyeliminować rywala z pary. To podróż przez historię skoków, spotkanie z Bawarią i Tyrolem, przejazdy z całym taborem do kolejnych sportowych przystanków, a także tradycja witania nowego roku w Garmisch-Partenkirchen lub w bliskiej okolicy.

Na skoczni Schattenberg w Oberstdorfie zawodnicy po raz pierwszy spojrzą na nagrodę główną, którą od lat jest auto. Tam stawiane są pierwsze prognozy i przegrywają pierwsi pechowcy. To prawda, że Turniej Czterech Skoczni można wygrać bez zwycięstwa w konkursie, ale nie można odebrać kluczyków do auta bez ośmiu co najmniej dobrych skoków.

Jeśli pogoda sprzyja, to do Garmisch-Partenkirchen warto pojechać krętą alpejską drogą blisko austriackiej granicy. Są dni, gdy widoki z przełęczy zostają w pamięci równie mocno jak wydarzenia na skoczniach. Gdy widać charakterystyczny zarys Zugspitze, wiadomo, że cel jest blisko. Konkursy noworoczne zazwyczaj mają dla turnieju największe znaczenie, w końcu dzień jest szczególny, tak samo jak poprzedzająca go noc.

Minęły jednak czasy, gdy skoczkowie byli bohaterami anegdot o słabościach ludzkiego charakteru. To raczej osoby towarzyszące zawodom z wdzięcznością przyjmują wystawiony dyskretnie w biurze prasowym talerzyk, na który współczujący Bawarczycy wykładają garściami tabletki alka-primu i aspiryny.

Ga-Pa swój sylwestrowy obowiązek spełnia ostatnio raczej skromnie. Bywało inaczej, ale ostatnimi laty orkiestra gra na rynku wczesnym wieczorem, tańce zespołowe i fajerwerki też są znacznie przed północą, po 22 miasteczko zaczyna zasypiać razem ze skoczkami, którzy rankiem muszą przystąpić do pracy. Dlaczego rankiem? Każdy mieszkaniec Garmisch-Partenkirchen to wie: po południu na skoczni zaczyna wiać.Ubiegłej zimy w Ga-Pa oprócz zapachu piwa i grzanego wina wyczuwalna była też nostalgia z powodu ostatniego konkursu na starej skoczni olimpijskiej. Było trochę przemówień, potem obowiązkowe fajerwerki, w końcu ogłoszono wyrok na obiekt zbudowany na igrzyska roku 1936.

Metalowa wieża została wysadzona razem z rozbiegiem 14 kwietnia 2007 r., a w drugiej połowie grudnia 17-letni Felix Schoft wykonał pierwszy skok na nowym obiekcie. Za 14 mln euro miasto dostało skocznię większą, na której może nawet zobaczymy skoki 150-metrowe. Rekordzistą starej Olimpiaschanze pozostał na zawsze Adam Małysz (129,5 m).

Gdy turniej wjeżdża na dwa dni do doliny rzeki Inn, zawody zmieniają się nie do poznania.

W Innsbrucku trudno nie pamiętać codziennych pieszych podróży pod górę Bergisel, przechodzenia przez park obok pomnika cesarza Franciszka Józefa, który z mosiężnym spokojem słucha polskich trąb i szwajcarskich dzwonków. Będąc na szczycie kolorowej skoczni, wyjątkowo nowoczesnego intruza w konserwatywnym krajobrazie cesarskiego parku, warto spojrzeć w dół na miasto. Nie można zapomnieć o pobliskim cmentarzu, który dobrze widzi każdy skoczek siedzący na belce.

Austriacy zwykle ciągną na Bergisel z ochotą, pewnie w tym roku ich wysiłek będzie nagrodzony w dwójnasób. Thomas Morgenstern skakał w pierwszych konkursach sezonu jak natchniony. Gregor Schlierenzauer, Andreas Kofler i Wolfgang Loitzl są też mocni, a w odwodzie jest jeszcze kilkunastu niemal równych im klasą. W Austrii nie ma wątpliwości, że Turniej Czterech Skoczni wygra rodak, nikt nie chce pamiętać, że właśnie w Innsbrucku rok temu Schlierenzauer przegrał z własnymi nerwami i Andersem Jacobsenem, a potem nie dał rady odrobić strat do Norwega w czwartym konkursie. Innsbruck żyje turniejem przez dni kwalifikacji i konkursu, a potem pospiesznie wraca do swoich zajęć. Skoki to tylko jedna z rozrywek dla turystów, ważna, lecz nie tak ważna, by zmieniać zasady ruchu i wprowadzać zamęt. Gdy tłum schodzi z góry, szybko niknie na ulicach.

Inaczej jest w Bischofshofen, które tak naprawdę budzi się do życia tylko z okazji turnieju. Na stadionie im. Seppa Bradla zaraz po ogłoszeniu wyników i wręczeniu nagród znika napięcie. Feta trwa krótko, chwilę po ostatnich fajerwerkach zaczyna się wielkie sprzątanie. Polskie radości przeżywaliśmy tu tylko raz, w styczniu 2001 roku. Adam Małysz odebrał kluczyki od sportowego auta, którego zresztą nie przyjął z racji wysokich opłat celnych i akcyzy. Wygrał turniej wspaniale, na lata narobił nam i sobie apetytu na dalsze zwycięstwa, lecz na razie powtórki nie było. Po roku od swego pamiętnego triumfu zajął czwarte miejsce, potem był trzeci i znów czwarty. Dwa lata temu wycofał się po dwóch konkursach, przed rokiem był siódmy.

Ale kibice zapewne pamiętają głównie to, że na czterech skoczniach Niemiec i Austrii Małysz rozpoczął swoją wielką karierę. To też dobry powód, by lubić tę imprezę.

Oberstdorf. Sobota (29.12): kwalifikacje – 16.30; niedziela (30.12): konkurs – 16.30 Ga-Pa. Poniedziałek (31.12): kw. – 13.45; wtorek (1.01): konkurs – 13.45 Innsbruck. Czwartek (3.01): kw. – 13.45; piątek (4.01); konkurs – 13.45Bischofshofen. Sobota (5.01); kw. – 16.30; niedziela (6.01): konkurs – 16.30

Klasyfikacja końcowa: 1. Jacobsen 961,9 pkt; 2. Schlierenzauer 944,6; 3. Ammann 931,9; 4. Morgenstern 916,2; 5. Kuettel 910,4; 6. Lappi 908,3; 7. Małysz 906,5; 8. Ahonen 890,7; 9. Uhrmann 852,0; 10. Wasiliew 848,8;... 15. Stoch 810,9.

10 - Wirkola, Weissflog7 - Nykaenen6 - Recknagel, Hannawald5 - Goldberger, Funaki, Ahonen. Zwycięzca wszystkich konkursów w jednej edycji: Sven Hannawald (2001/02). Największa przewaga zwycięzcy nad drugim skoczkiem: Małysz – 104,4 pkt nad Ahonenem (2000/01).

4 – Jens Weissflog (NRD; Niemcy), Janne Ahonen (Finlandia)3 – Helmut Recknagel (NRD), Bjoern Wirkola (Norwegia)2 – A. Goldberger, E. Vettori (obaj Austria), M. Nykaenen (Finlandia), H. Neuper (Austria), J. Danneberg (NRD), V. Kankkonen (Finlandia)

1996/1997 - Primoż Peterka (Słowenia)1997/1998 - Kazuyoshi Funaki (Japonia)1998/1999 - Janne Ahonen (Finlandia)1999/2000 - Andreas Widhoelzl (Austria)2000/2001 - Adam Małysz (Polska)2001/2002 - Sven Hannawald (Niemcy)2002/2003 - Janne Ahonen (Finlandia)2003/2004 - Sigurd Pettersen (Norwegia)2004/2005 - Ahonen2005/2006 - Ahonen i Jakub Janda (Czechy)2006/2007 - Anders Jacobsen (Norwegia)

Przyjechaliśmy do Oberstdorfu samochodem z Wisły w czwartek, około piątej wieczorem. Jechaliśmy z Małyszem dziewięć godzin. Pogoda jest ładna, lekki mróz, prognozy meteo są dobre, podobnie jak nasze nastroje. Myślę, że tygodniowy odpoczynek dobrze zrobi Adamowi, który jest już bliski wysokiej formy. Wystarczy, że w każdym skoku poleci o 2 – 3 metry dalej. Jeszcze trochę brakuje mu czucia progu, jego odbicie jest za bardzo kontrolowane.

O Stocha też jestem spokojny. Skacze ładnie i coraz dalej. Będzie dobrze. Mamy nowe kombinezony, czytałem już, że pozwolą nam na dłuższe loty. Być może, ale kombinezony same nie skaczą.

Nie wróżę nigdy, kto wygra, bo skoki są nieprzewidywalne. Faworytem jest Morgenstern, ale to nic nie oznacza. Andy Kuettel pokazał w Engelbergu, że z Morgim można już wygrać.

Konkursy i kwalifikacje na żywo pokazuje TVP i TVP Sport. Retransmisje w Eurosporcie.

doping
Zielony ład w kolarstwie. Tlenek węgla oficjalnie zakazany
Inne sporty
Finał Super Bowl. Zwycięzca bierze wszystko
Inne sporty
Za bardzo lewicowy. Martin Fourcade wycofuje swoją kandydaturę
Inne sporty
Polskie kolarstwo. Nadzieja w kobietach i Stanisławie Aniołkowskim
pływanie
Bartosz Kizierowski trenerem reprezentacji Polski