Podszedł do mnie Ole Einar Bjoerndalen, uścisnął i pogratulował. Poza tym nie było wielu okazji do przyjmowania gratulacji, bo startowaliśmy ostatnio wieczorami i po biegu każdy chciał być jak najszybciej w hotelu. Ale ci, którzy mieszkali z nami, jak na przykład Słowacy, pamiętali o mnie.
[b]Przed panem tylko jeden Polak był liderem Pucharu Świata w sportach zimowych. Jesteście pod pewnym względem podobni do siebie z Adamem Małyszem: talenty, które się trafiły na organizacyjnej pustyni, do wszystkiego doszliście własnym uporem.[/b]
Nie mam prawa się porównywać z Adamem. Jesteśmy z dwóch innych światów. On odnosił sukces za sukcesem, zdobył kilka razy Kryształową Kulę, a mnie się nie udało ani razu.
[b]Nie był pan nigdy nawet na podium końcowej klasyfikacji. To cel na ten sezon?[/b]
Planowałem w tym roku miejsce w dziesiątce, najważniejszy miał być medal w mistrzostwach świata (od 14 do 22 lutego w koreańskim Pyeong Chang - red.). On wciąż pozostaje głównym celem, a gdybym skończył Puchar Świata na podium, byłbym w siódmym niebie. To jest wyzwanie. Pamiętam, że ostatni rok olimpijski miałem bardzo udany, a i tak w PŚ byłem poza pierwszą trójką. Wchodzi teraz do biatlonu nowe pokolenie zawodników i to mi nie ułatwia zadania. A poza tym rośnie presja. Co innego wskoczyć na podium od czasu do czasu, dwa czy trzy razy w sezonie, a co innego startować z numerem 1. Wiem, że w Polsce zainteresowanie moimi startami bardzo wzrosło, czuję to. I każdy chce gonić lidera: Norwegowie, Niemcy, Rosjanie.
[b]Rosjanie są ostatnio w znakomitej formie, ale nie tylko dlatego było o nich głośno w Oberhofie. Iwan Czerezow został zawieszony na pięć dni z powodu zbyt gęstej krwi. Rok temu w tych samych zawodach wykryto niedozwolone środki u Finki Kaisy Varis. Doping jest problemem biatlonu?[/b]