Ostatnie strzelanie biegu masowego, Sikora wybiega na trasę pierwszy, właśnie po raz czwarty trafił we wszystkie cele. Kilkanaście sekund za Polakiem pędzą Niemiec Andreas Birnbacher, Francuz Martin Fourcade i lider Pucharu Świata Norweg Tarjei Boe.
Polak ucieka, najszybszym z goniących jest Fourcade, który na 2 km przed metą jest już za plecami Sikory. Kilkaset metrów przed koncem Francuz przyspiesza, pędzi niezagrożony po zwycięstwo. Sikorze zostaje walka o drugie miejsce. Boe i Birnbacher nie dają rady. Polak przybiega 3,1 sekundy za Fourcade’em.
Wreszcie można poprawić statystyki najlepszego polskiego biatlonisty: 23. raz na podium (ostatnio ponad rok temu w Oberhofie), wygrywał pięciokrotnie, drugi był dziewięć razy. W tym roku nie szło.
Przyczyny długiego czekania na sukces znamy: zmiana trenera na młodego Norwega zapowiadała się świetnie, ale nie wyszło. Gdy trzeba było naprawiać skutki zatrucia pokarmowego z Oestersund, drogi trenera i doświadczonego mistrza się rozeszły.
Tomasz Sikora, do końca sezonu trener kadry męskiej, zdobył ważny argument, że jego droga jest słuszna. Dowód zaczął w sobotę, gdy w biegu pościgowym, startując z 42. miejsca, awansował na 13. Znów był świetny na strzelnicy, wreszcie narty niosły go znacznie szybciej niż kilka tygodni temu.