To było półtorej godziny szaleństwa, nawet jak na sprinterską normę. – Nie powiem, że biegi były przypadkowe, bo to nieładnie wobec tych, co wygrali. Ale tym razem trzeba było mieć wyjątkowo dużo szczęścia – mówi „Rz” trener Justyny Kowalczyk Aleksander Wierietielny. Na krótkiej trasie na Strahowie walka szła o każdy metr wolnego miejsca, na zakrętach iskrzyło, zwyciężali najsprytniejsi i najbardziej uważni. A faworyci TdS odpadali. Justyna Kowalczyk przegrała w ćwierćfinale z koalicją Włoszek i zajęła dopiero 19. miejsce. Królowa sprintu Petra Majdić odpadła w półfinale. Kristin Stoermer Steira, trzecia w klasyfikacji łącznej, nie przeszła nawet eliminacji (tak jak prowadzący w męskim Tourze Petter Northug i Axel Teichmann). Virpi Kuitunen w ogóle nie stanęła na starcie: największa gwiazda poprzednich TdS wróciła do Finlandii, tam będzie szukała formy przed igrzyskami.
[srodtytul]Alergia na miasta[/srodtytul]
Nawet Aino Kaisa Saarinen, nowa liderka Touru, cieszyć się może tylko z awansu do finału i tego, że zabrała prowadzenie Justynie. Bo w biegu finałowym wpadła na zakręcie na Vesnę Fabjan, obie upadły i dobiegły do mety na ostatnich miejscach. Dzięki temu Kowalczyk przed przenosinami do Włoch i jutrzejszym biegiem pościgowym spod góry Tre Cime do Toblach traci do Finki tylko niespełna 25 sekund. – Saarinenka jest zawzięta, ale my się nie poddajemy. Będziemy walczyć o zwycięstwo do końca – mówi Wierietielny.
Na pętli w centrum Pragi Justyna jeszcze raz przekonała się, dlaczego ma alergię na sprinty w mieście. – Nie lubimy takich biegów i ich unikamy, bo trasy są płaskie, nieciekawe, a zamiast wytrzymałości i szybkości liczy się zwinność i spryt. Co roku omijamy z daleka Puchar Świata w Duesseldorfie, to jedyny bieg PŚ, w którym nie startujemy z zasady. Ale startów w Tour de Ski wybierać sobie niestety nie można – tłumaczy trener Polki.
Kowalczyk w eliminacjach pobiegła świetnie, skończyła je z czwartym czasem, ale na starcie ćwierćfinału miała minę, jakby przeczuwała nieszczęście. Ona lubi mieć poczucie, że panuje nad sytuacją, a w sprintach to niemożliwe. Zwłaszcza w sprintach stylem dowolnym. Narty młócą śnieg, jedna zła decyzja i szansa ucieka. Rok temu w Nowym Mescie Polka po kolizji z Aleną Prochazkovą wylądowała w rowie. W Pradze jej nieszczęściem było trafienie w ćwierćfinale na trzy Włoszki.