– Dopiero rozwijam skrzydła – zapowiedział wracający do zdrowia Kamil Stoch po konkursie w Oberstdorfie, w którym zajął czwarte miejsce, choć po pierwszej serii był 12., a do finału awansował jako „szczęśliwy przegrany".
– Dla mnie sam przyjazd do Niemiec był zwycięstwem. Czuję się, jakbym wygrał te zawody. Z nogą wszystko jest w porządku. Rana wciąż się goi, krótkotrwały ból przy ekstremalnych ruchach, jak przy lądowaniu, będę odczuwał jeszcze przez kilka tygodni, ale jest on nieszkodliwy – uspokaja nasz mistrz olimpijski z Soczi.
Trener Łukasz Kruczek żadnych zmian w składzie nie dokonał. Na Skoczni Olimpijskiej w Garmisch-Partenkirchen oprócz Stocha zobaczymy więc Piotra Żyłę, który jako jedyny z Polaków wygrał w Oberstdorfie rywalizację KO, oraz Dawida Kubackiego, Klemensa Murańkę, Aleksandra Zniszczoła i Jana Ziobrę. W Innsbrucku dołączy do nich 21-letni Bartłomiej Kłusek. Kogo zastąpi w kadrze, okaże się po noworocznym konkursie.
Wszystko wskazuje na to, że w Ga-Pa pogoda nie przeszkodzi skoczkom. Śniegu nie brakuje, w sylwestra ma trochę popadać, ale na 1 stycznia prognozy przewidują lekki wiatr, słońce i +1 stopień. Czy w takich warunkach młodzi Austriacy, Stefan Kraft i Michael Hayboeck, potwierdzą wysokę formę, a Stoch powtórzy sukces Adama Małysza?
Porównania do sezonu 2000/2001 nasuwają się same. Małysz też wówczas zaczął TCS od czwartego miejsca w Oberstdorfie, a potem był trzeci w Garmisch-Partenkirchen, by wreszcie zwyciężyć w Innsbrucku, Bischofshofen i w całym turnieju – przed Janne Ahonenem i Martinem Schmittem. Od tego czasu żaden Polak nie wygrał konkursu, żaden nie stanął na podium klasyfikacji końcowej. Pora zmienić te niekorzystne statystyki.