Bawarskie słońce w Garmisch-Partenkirchen najmocniej zaświeciło dla Andersa Jacobsena – zwycięzcy Turnieju Czterech Skoczni z 2007 roku. Królował na Olimpiaschanze od pierwszych treningów, skakał wspaniale jak przed laty, w noworocznym konkursie na oczach 20 tysięcy widzów wyprzedził Simona Ammanna i Petera Prevca.
Czemu tam znów się odrodził – tego dokładnie nie wyjaśnił. – Jakby wyśnił mi się sen, sam byłem zaskoczony, że tak dobrze mi się skakało. Ta skocznia jest dla mnie trochę magiczna. Jeśli szukać racjonalnych przyczyn, to może pomogły dobre treningi w Vikersund – mówił Norweg.
Nawet Martin Schmitt, oglądając zwycięskie próby Jacobsena, skomentował je tak, jak klasykowi przystało: – Takie są skoki.
Taniec z gwiazdami
Kibicować Jacobsenowi warto, bo to dzielny sportowiec, po kontuzjach mówił o końcu kariery, już wołał go stary zawód hydraulika, już wzywały obowiązki rodzinne, ale wytrwał i pewnie będzie jeszcze okazja, by przypomnieć, jak kiedyś zabierał i oddawał koszulkę lidera PŚ Adamowi Małyszowi, jak budował pewność siebie w „Tańcu z gwiazdami", jak podnosił się z upadków.
Norwegowie się cieszyli (wysoko, na piątym miejscu, był także Rune Velta), Szwajcar Simon Ammann też, bo poprawił sobie humor po wpadce w Oberstdofie. Nawet Niemcy uśmiechali się, by trzymać fason, ale na razie wyniki Richarda Freitaga i Severina Freunda rodaków nie zachwycają.