Reklama

Lewis Hamilton chce być jak Senna

Sezon Formuły 1 wychodzi na ostatnią prostą: serię siedmiu wyścigów poza Europą rozpoczynają nocne zawody o Grand Prix Singapuru.

Aktualizacja: 17.09.2015 22:44 Publikacja: 17.09.2015 20:53

Lewis Hamilton chce być jak Senna

Foto: AFP

Mikołaj Sokół z Singapuru

Podczas przygotowań do trzynastej rundy mistrzostw świata dominuje temat smogu, napływającego przez Cieśninę Malakka znad indonezyjskiej wyspy Sumatra, gdzie firmy produkujące papier i olej palmowy nielegalnie wypalają lasy. Władze monitorują poziom zanieczyszczenia, który w ciągu ostatnich dni znacząco się obniżył.

Unosząca się nad Singapurem mgiełka to i tak nic w porównaniu z tym, co dzieje się co roku podczas Grand Prix Chin. Wskaźniki czystości powietrza w Szanghaju regularnie przekraczają wszystkie normy, a przemysłowy smog jest szczególnie dokuczliwy w rejonie toru, w fabrycznej dzielnicy Jiading. Państwo Środka nie słynie jednak ze szczególnej troskliwości wobec swoich obywateli, w przeciwieństwie do władz Singapuru.

Tutaj wszędzie ma być czysto: żuć gumy nie wolno, za śmiecenie grozi kilkaset dolarów kary. W wagonikach metra nie można ani jeść, ani pić (mandat: 500 dolarów). Kiedy pociąg zbliża się do rozjazdów, z głośników płynie ostrzeżenie i rada, by złapać się poręczy. Nawet nie można rzucić się pod metro, bo wzdłuż peronu stoi szklana ściana z automatycznymi drzwiami, na wprost których zatrzymują się drzwi wagonów. Namalowane na peronie czerwone i zielone strzałki instruują, że trzeba ustawić się po bokach, wypuścić wysiadających i dopiero wsiąść.

Pełna kultura i niesamowita czystość, ale wystarczy odjechać metrem kilka stacji od lśniącego centrum i przenieść się w rejony, których nigdy nie odwiedzą postacie z samego świecznika F1. Nawet z najwyższych pięter otaczających tor luksusowych hoteli nie widać, że niepodległy od dokładnie 50 lat Singapur to nie tylko kolorowa bajka i piękny sen. Zamiast szyldów wielkich europejskich marek, w nie tak odległej od centrum dzielnicy witają turystów jaskrawe neony z kolorowymi, chińskimi znakami. Zapach też się zmienia: woń luksusowych butików Gucci czy Dolce Gabbana wypierają zapaszki azjatyckiej kuchni. Chodniki zastawione są straganami, na których niechlujnie odziani sprzedawcy pichcą różne przysmaki, na widok których przybyszom z szeroko rozumianego Zachodu robi się słabo. Nic nie szkodzi, bo na wzmocnienie można wychylić mikroskopijną buteleczkę oryginalnego Red Bulla: wszak słodki wywar z landrynek powstał na tutejszej recepturze, sprytnie zaadaptowanej przez władcę „energetycznego" imperium, Dietricha Mateschitza. Jeśli ktoś potrzebuje wzmocnienia innego rodzaju, to na stolikach lub rozłożonych wprost na chodniku gazetach leżą różnokolorowe pigułki, z roznegliżowanymi paniami na opakowaniach.

Reklama
Reklama

Tutaj nikt nie przejmuje się srogimi grzywnami za zaśmiecanie, palenie czy żucie gumy. Czysto i schludnie jest tylko tam, gdzie można – i warto – tego dopilnować. Trochę na pokaz, ale jedno miejscowym władzom trzeba przyznać: wszędzie można czuć się bezpiecznie. Straganiarze nie narzucają się ze swoim towarem i wystarczy zatkać nos, lawirując między sprzedawcami chińskich piguł i dymiącymi kociołkami z lokalnymi przysmakami. Umiejętności lawirowania, ale między betonowymi barierami, przydadzą się w ten weekend kierowcom. Uliczna pętla Marina Bay ma aż 23 zakręty, najwięcej w kalendarzu. Jazda w nocy trochę ułatwia zadanie, ale i tak wilgotność powietrza utrudnia oddychanie. Zwłaszcza w kokpicie nagrzanego samochodu, gdy zawodnik ma na sobie dwie warstwy niepalnej odzieży ochronnej.

– Wiem, że to głupio wygląda, ale trenuję w zimowych ciuchach. Biegam, jeżdżę na rowerze – mówi o swoim przygotowaniu Daniił Kwiat, któremu w zeszłym roku singapurskie warunki mocno dały w kość.

Uliczny labirynt daje pewne nadzieje rywalom Mercedesa, ale jeśli nie zdarzy się nic nieprzewidzianego, to mistrzowie świata pozwolą reszcie stawki co najwyżej wąchać swoje spaliny. Jeśli wygra Lewis Hamilton, to nie tylko wykona kolejny ważny krok w stronę obrony mistrzowskiego tytułu, ale też wyrówna osiągnięcie legendarnego Ayrtona Senny. Podobnie jak tragicznie zmarły Brazylijczyk, będzie miał na koncie dokładnie 41 zwycięstw w 161 startach. – Nie zdawałem sobie z tego sprawy – przyznał lider punktacji przed weekendem w Singapurze. – Jako dziecko zawsze marzyłem o tym, żeby dorównać Ayrtonowi. Wspaniale, że mam taką szansę.

Prawdopodobnie w tym sezonie Hamilton zdobędzie też trzeci tytuł, dzięki temu wyrówna kolejne osiągnięcie Senny. O ile przed rokiem próbował z nim walczyć zespołowy partner Nico Rosberg, o tyle teraz samochód lidera Mercedesa jest niezawodny, a do tego Lewis dominuje w kwalifikacjach. Start z pole position jest ważny na każdym torze, ale na ulicznych obiektach nabiera szczególnego znaczenia. To też okazja do kolejnego porównania z Senną: triumf w sobotnich kwalifikacjach byłby dla Hamiltona ósmym z rzędu, a takiej sztuki dokonał wcześniej tylko wielki Brazylijczyk, w latach 1988-89 za kierownicą McLarena.

Wioślarstwo
Polskie wiosła na fali. Nasi medaliści wrócili z mistrzostw świata w Szanghaju
Inne sporty
Kolejny sukces Polaków w Himalajach. Andrzej Bargiel zjechał na nartach z Everestu
Wspinaczka
Aleksandra Mirosław znów pobiła rekord świata. Złamanie magicznej granicy coraz bliżej
Inne sporty
Ciężar życia i okruchy szczęścia. Recenzja biografii Agaty Wróbel
Materiał Promocyjny
Startupy poszukiwane — dołącz do Platform startowych w Polsce Wschodniej i zyskaj nowe możliwości!
Inne sporty
Polski zespół pojedzie w Rajdzie Dakar Classic legendarną ciężarówką
Materiał Promocyjny
Nadciąga wielka zmiana dla branży tekstylnej. Dla rynku to też szansa
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama