36-letni Fourcade był naturalnym kandydatem na szefa komitetu igrzysk, które odbędą się za niespełna pięć lat. Francuzi uwielbiają znane nazwiska firmujące ważne wydarzenia. Świetnie sprawdzili się w tej roli legendarny alpejczyk Jean-Claude Killy odpowiedzialny za igrzyska w Albertville w 1992 roku, czy niedawno były kajakarz Tony Estanguet jako szef komitetu igrzysk w Paryżu.
Fourcade nie krył się z chęcią zarządzania przygotowaniem igrzysk we francuskich Alpach. Miał mocne poparcie Pałacu Elizejskiego, kolejnych rządów i mediów, życzliwie na niego patrzyli działacze MKOl. Znajdował się jednak w konflikcie z władzami samorządowymi regionów, gdzie odbędą się igrzyska. Rezygnacja wyszła od niego samego, ale zanosiło się na nią od kilku tygodni.
Czego chciał Martin Fourcade?
„Moje ambicje co do tych igrzysk są jasne. Muszą iść zgodne z duchem czasu, w pełni uwzględniać kwestie ekologiczne i być osadzone w realiach gospodarczych naszego kraju” - napisał Fourcade w poniedziałkowym oświadczeniu. Dodał, że jego wizja nie była podzielana przez wszystkich zaangażowanych w organizację igrzysk.
Czytaj więcej
Upadek rządu we Francji może mieć konsekwencje nie tylko w polityce, ale i w świecie wielkiego sportu. W 2030 roku zimowe igrzyska olimpijskie mają odbyć się we francuskich Alpach pod warunkiem gwarancji finansowych państwa.
O co poszło? Pretekstem była kwestia siedziby Komitetu Organizacyjnego. Fourcade nie chciał, aby znajdowała się Lyonie, ale była wyznaczona bliżej miejsca, w którym odbywałyby się igrzyska. Jego przeciwnicy twierdzą, że druga opcja miała związek z tym, że Fourcade mieszka w Annecy w Górnej Sabaudii, a więc w pobliżu ośrodków, gdzie miałyby się odbywać zawody.