Schody miały tylko trzy stopnie, ale Dustin Johnson spieszył się przestawić w deszczu auto sprzed wejścia wynajętego na turniej domu, wyszedł to zrobić w samych skarpetkach i pech – upadł na dolną część pleców. Uszkodził także trochę lewy łokieć.
To działo się w środę, dobę później, godzinę z okładem przed czasem startu amerykański golfista przyjechał na pole, miał grać w grupie z Bubbbą Watsonem i Jimmym Walkerem. Pod okiem trenera Butcha Harmona Johnson rozpoczął rozgrzewkę. Dodał parę zamachów driverem na ćwiczebnym greenie, po których poinformował działaczy Augusta National GC, że niestety, nie zagra. Plecy jednak bolą za bardzo.
W ten niebalnalny sposób turniej stracił głównego faworyta. Tę rolę wzięli w czwartek z ochotą inni, zwłaszcza grający rewelacyjnie Charley Hoffman. Amerykanin miał świetna rundę 65 uderzeń (dziewięć razy birdie, dwa bogeye) zagraną w dodatku w silnym wietrze, któremu rady nie dali znacznie bardziej znani golfiści.
Hoffman, golfista z San Diego, ma niespełna 41 lat, zawodowcem jest od 2000 roku, wygrał w tym czasie cztery turnieje PGA Tour, wiele razy zajmował wysokie miejsca, zarobił ponad 22 mln dolarów, tylko w turniejach wielkoszlemowych jest niespełniony – najlepsze miejsce: 9. w Masters 2015.
Za liderem jest spora grupa pościgowa, najbliżej Hoffmana William McGirt, też Amerykanin, też z tych, którzy grają w profesjonalnego golfa długo (od 2004 roku), ale największych sukcesów jeszcze nie doczekali. Trzeci jest były lider rankingu światowego Anglik Lee Westwood (rocznik 1973), który w Masters był dwa razy drugi, raz trzeci, wygrał mnóstwo turniejów na całym świecie, lecz w Wielkim Szemie ani razu.