Przed Pałacem Królewskim skończył się sezon sprintów, skończyła się też seria zwycięstw Marit Bjoergen. To była inna Norweżka niż w ostatnich czterech biegach PŚ, już nie tak mocna na finiszu. Przegrała z Kowalczyk w półfinale i w finale, w którym zajęła trzecie miejsce.
Justyna, odbierając w niedzielę sprinterski Puchar Świata, będzie mogła sobie powiedzieć: teraz potrafię wszystko. W tym sezonie pierwszy raz wygrała sprint stylem klasycznym, pierwszy raz stała na podium w sprincie stylem dowolnym, a wczoraj – w sprincie ulicznym, którego nie znosi.
Polkę wyprzedziła tylko Anna Olsson, o 0,1 sekundy. Dla Szwedki to wyjątkowy sukces, bo za trzy dni kończy karierę. Była mistrzynią olimpijską z Turynu w drużynowym sprincie, wicemistrzynią świata z Liberca w tej samej konkurencji, ale zawody PŚ wygrała wcześniej tylko raz. Wczoraj miała pożegnanie najefektowniejsze z możliwych, z wiwatującym tłumem Szwedów i królem czekającym z otwartymi ramionami za metą.
Olsson została liderką czteroetapowego finału PŚ. Na trzy biegi do Falun jedzie z przewagą czterech sekund nad Kowalczyk i ośmiu nad Bjoergen (miejsca zostały przeliczone na bonusy sekundowe). Ta kolejność zmieni się już jutro, po prologu na 2,5 km z ostrym podbiegiem. W sobotę bieg łączony 2x5 km, a w niedzielę pościgowy na 10 km i teatr jednej polskiej aktorki, czyli wręczanie Kryształowych Kul.
[ramka]