Trzeci start w prestiżowym Tour de Ski nie przyniósł Justynie Kowalczyk kolejnego sukcesu i miejsca na podium. Polka mówiła już przed rozpoczęciem tego cyklu, że trasa sprinterskiego biegu w Pradze nie jest jej wymarzoną: – Płasko od startu do mety i zaledwie 1200 metrów, taka trasa będzie faworyzowała inne zawodniczki.
Niewiele brakowało, by Polka nie awansowała do półfinału. W ćwierćfinale zajęła trzecie miejsce i czekała na wyniki innych biegów. W ostatnim dwie zawodniczki uzyskały lepsze od niej czasy i wszystko wskazywało na to, że tym razem nie będzie walczyć o finał. Po kilku minutach okazało się jednak, że jedna z tych, które pobiegły szybciej, została zdyskwalifikowana i Kowalczyk pobiegnie w półfinale.
Nie tylko pobiegła, ale nawet do połowy dystansu była druga. Nie był to bieg porywający, raczej siłowy, ale dawał nadzieję na pomyślny finisz. Niestety, na mecie cała stawka rywalek była przed Polką, która chyba oszczędzała resztki energii na bieg pocieszenia, jakim jest finał B.Sił jednak starczyło znów tylko na pół trasy. Kowalczyk prowadziła przed Norweżką Marit Bjorgen, później spadała na drugie, trzecie miejsce. Metę minęła na piątej pozycji, zajmując ostatecznie 11. miejsce w tej konkurencji.
Finał w wielkim stylu wygrała Follis przed Finką Aino-Kaisą Saarinen i Słowenką Petrą Majdić. Włoszka jest teraz liderką Tour de Ski, a Polka spadła z trzeciego na czwarte miejsce i traci do Follis po podliczeniu wszystkich bonusów 32,2 s.
Liderem rywalizacji mężczyzn jest Dario Cologna (w Pradze drugi w finale B). Rosjanin Wasilij Roczew ma do Szwajcara stratę 15,4 s. Finał sprintu rozstrzygnęli między sobą Roczew z Torem Arne Hetlandem. Norweg był minimalnie szybszy. Polak Janusz Krężelok odpadł w ćwierćfinale i został sklasyfikowany na 15. miejscu.