Podczas igrzysk olimpijskich w Londynie (2012), jako nastolatka, zdobyła cztery złote medale (i jeden brązowy), biła rekordy świata (na 200 m st. grzbietowym jej rekord trwa do dziś). Rok później podczas mistrzostw świata w Barcelonie sześć razy słuchała amerykańskiego hymnu. Szeroki uśmiech „Missy the Missile" (Pocisk Missy) znał cały sportowy świat.
Gdy dorosła do 13 lat i 182 centymetrów, wygrywała ze starszymi dziewczynami, nawet pojawiła się w krajowych kwalifikacjach olimpijskich przed igrzyskami w Pekinie 2008 (była ich najmłodszą uczestniczką), a potem, tuż po maturze, została światową gwiazdą i jeszcze długo nie chciała przejść na zawodowstwo, wolała studiować i trenować w University of California-Berkeley.
Była lubiana przez kibiców, zapraszana do telewizji i rozdawała uśmiech wszędzie, gdzie mogła. Świat młodej pływaczki wydawał się perfekcyjny: świadomi i wspomagający rodzice (tata był menedżerem w firmach sportowych, m.in. w Reeboku i Headzie, mama lekarzem rodzinnym), przyjazny klub, dobre relacje z trenerami i kolegami. Proste zasady działały – codziennie trenujesz, dajesz z siebie wszystko, to rok po roku pływasz szybciej.
Pierwsze zakłócenia przyszły po Londynie – oczekiwania, że będzie wygrywać zawsze i wszędzie, zaczęły ciążyć. W 2015 uległa namowom i została pływaczką profesjonalną, co oznaczało wzrost przychodów, ale i obowiązków medialnych. Jeszcze przed igrzyskami w Rio (2016) zaczął ją boleć bark. Poczuła lęk, poczuła presję, zaczęła mieć kłopoty ze snem.
Zdołała zdobyć złoto w Rio, ale tylko jako uczestniczka eliminacji sztafet 4x200 m stylem dowolnym (jej koleżanki triumfowały w finale). Uważała, że zawiodła wszystkich. Dziś sądzi, że to, iż w ogóle przetrwała osiem dni fizycznego i psychicznego bólu w Rio, było jej największym osiągnięciem.