Tegoroczna Wielka Pętla oficjalnie odbywa się pod hasłem dwóch rocznic. W 1919 roku po raz pierwszy lider wyścigu Eugene Christophe przejechał etap w żółtej koszulce. Kolor wziął się od żółtego papieru, na jakim drukowana była gazeta „L'Auto", poprzednik dzisiejszego dziennika „L'Equipe", jednego z najważniejszych sponsorów wyścigu.
„To jest marzenie najmniejszych, sen amatorów, kolarski mit, alegoria sukcesu" – pisze o znaczeniu Maillot Jaune, czyli żółtej koszulki w oczach kolarskiego świata oficjalna strona Tour de France. W historii wyścigu zakładało ją 217 zawodników. Wśród nich był jeden Polak. Lech Piasecki w najcenniejszym kolarskim stroju przejechał dwa dni podczas wyścigu w 1989 roku. Mamy więc też w tym roku ważną własną kolarską rocznicę.
Rocznice miłe i niemiłe
Inauguracja wyścigu w Brukseli, tzw. Grand Depart, również ma związek z żółtą koszulką lidera TdF. Najwięcej razy – w sumie przez 111 dni – jechał w niej belgijski kolarz Eddy Merckx. Nazywano go Kanibalem, bo nie mógł zaspokoić głodu zwycięstw. Tour wygrywał pięciokrotnie, pierwszy raz 50 lat temu.
– Obchodzimy w tym roku setną rocznicę wprowadzenia żółtej koszulki, ale też 50. rocznicę pierwszego zwycięstwa Eddy'ego. Start musiał więc nastąpić w Brukseli – powiedział dyrektor Tour de France Christian Prudhomme. 73-letni Merckx uważany jest za najwybitniejszego kolarza w historii. W każdym razie to legenda dyscypliny, człowiek czczony i w Belgii, i we Francji.
W tym roku przypada również rocznica, którą oficjalne gremia wolałyby przemilczeć. 20 lat temu pierwsze zwycięstwo w Tour de France odniósł Lance Armstrong. W 1999 roku zapoczątkował serię wygranych, którą zakończył w 2005 roku. Wszystkie triumfy zostały mu odebrane, próżno też szukać nazwiska Amerykanina w publikowanych dziś statystykach.