Otepää we wszystkich opowieściach Justyny Kowalczyk jest miejscem, do którego biegaczka chętnie wraca, niezależnie od formy i innych okoliczności.
Zwykle szło jej tam bardzo dobrze, w estońskim ośrodku pierwszy raz w styczniu 2006 roku stanęła na podium PŚ i pierwszy raz, rok później, zwyciężyła. W sumie siedem razy była w Otepää w pierwszej trójce, nikt inny nie odnosił tam tylu sukcesów.
Polska mistrzyni dodaje często, że ludzie w Estonii życzliwi, nastrój przyjemny, no i estońskie trasy pasują jej nadzwyczajnie, mają tyle podbiegów i utrudnień, ile trzeba. Organizatorzy także w tym roku chwalą się, że nowe pętle wytyczone do sprintów (1,2 km dla pań, 1,5 km dla panów) będą właściwym testem dla najlepszych na świecie.
Justyna Kowalczyk potwierdziła, że omdlenie pod Alpe Cermis (nie pierwsze w karierze) nie zmieni jej planów solidnego przygotowania do mistrzostw świata w Falun, gdzie sprint stylem klasycznym, taki jak w Otepää, będzie punktem obowiązkowym jej programu, sprint drużynowy – zapewne też. Doradzać zbyt wiele pani Justynie w kwestiach szkoleniowych – nie należy.
Po Otepää Justyna Kowalczyk pojedzie następnego tygodnia daleko do Rybińska (rosyjskie trasy też jej pasują, choć w programie są starty stylem dowolnym, można tam solidnie trenować), najprawdopodobniej zrezygnuje natomiast z ostatnich zawodów pucharowych przed Falun – w Oestersund.