Przed etapem kończącym na holenderskiej wyspie Neeltje Jans od dawna przestrzegała oficjalna strona wyścigu. „W ilu kawałkach dojedzie peleton?" – padło pytanie. Eksperci mówili, że nie w sobotę podczas czasówki w Utrechcie, ale właśnie dzień później na dobre zacznie się Tour de France.
Zgodnie z tymi prognozami na płaskim i krótkim odcinku biegnącym wzdłuż wybrzeża Morza Północnego na kolarzy czyhały zasadzki, przede wszystkim pogodowe – silny wiatr, słońce i na przemian deszcz, trudne do przejechania ronda i sprzyjające uciekinierom groble.
Mocnego tempa, które na 35 km przed metą narzucili nagle kolarze zespołu Etixx Quick-Step, w którym jeździ Kwiatkowski, nie była w stanie wytrzymać większość kolarzy. Zgodnie z prognozą organizatorów peleton podzielił się wtedy na kawałki. W czołowej grupie do mety gnało blisko 30 kolarzy, w tym Hiszpan Alberto Contador, Brytyjczyk Chris Froome. Daleko za nimi jechali dwaj pozostali z wielkiej czwórki faworytów – Kolumbijczyk Nairo Quintana i zwycięzca sprzed roku, Włoch Vincenzo Nibali.
Do mety nic się nie zmieniło. Warunki dyktowali Etixx i Kwiatkowski. Po zakończeniu etapu polski mistrz świata uznany został przez oficjalną stronę wyścigu za „najbardziej agresywnego kolarza etapu". Polak cały czas jechał na czele, by wypracować idealną pozycję na finiszu dla najlepszego sprintera zespołu i TdF (25 wygranych etapów) Brytyjczyka Marka Cavendisha i przy okazji pozwolić na objęcie pozycji lidera przez Niemca Tony Martina.
Obaj zmarnowali wysiłek Kwiatkowskiego. Cavendish przyjechał dopiero na czwartej pozycji. Na ostatnich metrach był wyraźnie słabszy od rywali. Etap wygrał Niemiec Andre Greipel, a trzeci na mecie Szwajcar Fabian Cancellara zdobył żółtą koszulkę lidera. Kwiatkowski zajął 24. miejsce, końcówkę etapu odpuścił.