Anthony Joshua: Modelowy atleta

Anthony Joshua potrzebował tylko dwóch rund, by zostać mistrzem świata.

Aktualizacja: 10.04.2016 22:29 Publikacja: 10.04.2016 20:35

Anthony Joshua ma 26 lat i jest wielką nadzieją wagi ciężkiej, bo walczy świetnie i nie mówi głupstw

Anthony Joshua ma 26 lat i jest wielką nadzieją wagi ciężkiej, bo walczy świetnie i nie mówi głupstw

Foto: AFP, Justin Tallis

20 tysięcy ludzi w londyńskiej 02 Arena dostało to, na co czekało: drugiego panującego mistrza wagi ciężkiej z Wysp Brytyjskich. Anthony Joshua – złoty medalista ostatnich igrzysk olimpijskich – znokautował w drugim starciu Amerykanina Charlesa Martina i odebrał mu pas IBF, który wcześniej należał do Tysona Fury, ale ten ze względów proceduralnych został go pozbawiony. Drugi z Anglików wciąż ma jednak tytuły organizacji WBA i WBO, więc wkrótce trzeba będzie postawić pytanie, który z nich, Fury czy Joshua, jest lepszy, i zorganizować widowisko, które przyniesie zyski liczone w dziesiątkach milionów funtów.

Anthony Joshua to modelowy atleta i kandydat na gwiazdę światowego sportu (na Wyspach Brytyjskich wielką sławą cieszył się już przed sobotnią walką). Z Martinem wygrał łatwo, ci którzy liczyli, że będzie odwrotnie (a nie brakowało w tym gronie znanych mistrzów boksu), zapewne są zaskoczeni tym, że Książę Karol został pokonany tak szybko. Ma przecież zbliżone warunki fizyczne (Joshua 198 cm, Martin 196 cm), bije mocno i, co istotne, jest leworęczny. A ostatnim mańkutem, z którym walczył Joshua, był cztery lata temu w finale londyńskich igrzysk Włoch Roberto Cammarelle. I miał z nim poważne problemy, wygrał szczęśliwie.

Skromność wyjątkowa

W starciu z Martinem Joshua zrobił jednak to, co zapowiadał: pomimo że walka trwała krótko, można powiedzieć, że był cierpliwy i konsekwentny w swoich działaniach. Jak widać, uczy się szybko, choć niektórzy wątpili, że mając przeboksowane niespełna 32 rundy na zawodowych ringach, może zostać mistrzem świata. Wygląda na to, że Anglik ma nie tylko wspaniałe warunki fizyczne, ale też spore umiejętności. A przy tym jest bardzo skromny, czemu dał wyraz, wypowiadając się tuż po walce. Jego promotor Eddie Hearn twierdzi, że kogoś równie skromnego nie spotkał.

A ojciec Eddiego Barry Hearn, legenda promotorskiego fachu na Wyspach Brytyjskich, dodał do tego znamienne słowa: – Kiedy mieliśmy Nigela Benna i Chrisa Eubanka, wydawało się, że nie może być lepiej. A teraz jest Joshua, który już jest wielką gwiazdą. A kim będzie w przyszłości? Megagwiazdą, i to nie tylko brytyjskiego, ale i światowego sportu.

Trudno się z tą opinią nie zgodzić, choć zapewne jeszcze wiele trudnych testów i wielkich wyzwań przed Joshuą. Martina obnażył boleśnie, zaczął od ciosów na korpus, a w drugiej rundzie skosił potężnym prawym po zwodzie. Kolejna kontra była bliźniaczo podobna do pierwszej. Amerykanin wprawdzie wstał na „10", ale sędzia przerwał walkę.

Martin stracił pas już w pierwszej obronie, ale zarobił kilka milionów dolarów, więc nie powinien narzekać. Chyba o to w tej wyprawie chodziło. Walka w Londynie pokazała, że nie ma mistrzowskich kwalifikacji w odróżnieniu od Anglika. Joshua ma wszystko, by długo panować w wadze ciężkiej, ale wymagających rywali mu nie zabraknie.

Na jego własnym podwórku są przecież Fury i David Haye, który znów zgłasza się do wielkich walk. Mistrzem WBC jest Amerykanin Deontay Wilder, który 21 maja w Moskwie zmierzy się z Aleksandrem Powietkinem. Być może do gry wróci Władimir Kliczko, ale musi wygrać rewanż z Furym 9 lipca w Manchesterze. Jest świetny Kubańczyk Luis Ortiz i grupa młodych wilków z Nowozelandczykiem Josephem Parkerem na czele.

Na razie Joshua ma na koncie 16 wygranych walk (wszystkie przez nokaut) i mistrzowski pas. Jak na początek kariery, całkiem nieźle.

Pacquiao odchodzi

Filipińczyk, mistrz świata ośmiu kategorii wagowych, po wygranej w Las Vegas z Timothym Bradleyem kończy niezwykłą przygodę z boksem, tak przynajmniej zapowiada. Zaznacza jednak od razu, że być może wróci. W MGM Grand Garden Arena pokazał, że wciąż jest w stanie walczyć na mistrzowskim poziomie.

Pięć lat młodszy, 32-letni Bradley, były mistrz wagi junior półśredniej i półśredniej, był w tym pojedynku dwukrotnie liczony i przegrał wysoko (3 x 110:116). Nie pomógł świetny fachowiec w narożniku, jakim jest Teddy Atlas, i przygotowania, które Bradley określił jako najlepsze w życiu. Filipińczyk i tym razem był lepszy, a była to ich trzecia walka. Pierwszą w 2012 roku niesłusznie przegrał, w dwóch kolejnych sędziowie nie popełnili już błędu. Trener Pacquiao Freddie Roach uważa, że stać go jeszcze na kilka dobrych walk, ale szanuje decyzję 37-letniego pięściarza, podobnie jak promotor Bob Arum.

W maju Pacman wystartuje w wyborach do Senatu na Filipinach i jeśli wygra, to mało prawdopodobne, by wrócił na ring. Ale tak naprawdę nic nie jest przesądzone. Po cichu mówi się też, że wielki mistrz być może wystartuje na igrzyskach w Rio de Janeiro, bo władze olimpijskiego boksu złożyły mu taką propozycję.

Oficjalnie jednak była to ostatnia walka Manny'ego Pacquiao, bardzo dobra i, co najważniejsze, zwycięska.

Inne sporty
Gwiazdy szachów zagrają w Warszawie. Jan-Krzysztof Duda wierzy w sukces
kolarstwo
Paryż - Roubaix. Upadek Tadeja Pogacara. Mathieu Van Der Poel zwycięża
szachy
Jan-Krzysztof Duda znów zagra w Polsce. Celuje w zwycięstwo
Inne sporty
Polacy szykują się do sezonu. Wrócą na olimpijski tor
Inne sporty
Gwiazdy szachów znów w Warszawie. Zagrają Jan-Krzysztof Duda i Alireza Firouzja