Radosław Kawęcki, Kacper Majchrzak i Konrad Czerniak jadą po miejsca na podium, a ten ostatni chce również udowodnić, że powrót do Polski po ośmiu latach w Hiszpanii był słuszną decyzją.
Budapeszt dobrze się polskim pływakom kojarzy – to ze stolicy Węgier 11 lat temu reprezentacja przywiozła osiem medali mistrzostw Europy, w tym pięć złotych, a siedem lat temu dwa krążki – złoto Pawła Korzeniowskiego na 200 m motylkiem i brąz Czerniaka na 100 m motylkiem.
– Za dobrym występem przemawia wiele czynników, choćby znakomite wyniki podczas ostatnich zawodów we Francji czy na mistrzostwach kraju, a także fakt, że pływacy nie będą się musieli aklimatyzować – mówi Stefan Tuszyński, były trener Bartosza Kizierowskiego, dziś członek zespołu metodycznego w Instytucie Sportu i trener warszawskiego klubu ŚUKS Polna.
Mistrzostwa świata w Budapeszcie to pierwsze poważne zawody po igrzyskach w Rio, gdzie największym sukcesem polskich pływaków były dwa półfinały. Paweł Słomiński, trener Radosława Kawęckiego i prezes Polskiego Związku Pływackiego (PZP), nazywa Rio wypadkiem przytrafiającym się raz na 40 lat.
– Kawęcki, Czerniak i Jan Świtkowski mają w Budapeszcie szanse na wysokie miejsca. Wyniki, jakie osiągnęli w tym roku, dałyby im finały w Rio – ocenia Słomiński. Nie daje się jednak namówić na typowanie miejsc, jest ostrożny w prognozach dotyczących grzbiecisty Tomasza Polewki na 50 m i objawienia tego sezonu Pawła Juraszka na 50 m dowolnym.