Polska to 40-milionowy, piłkarski naród. Awansując do Euro 2024, gdzie zagra pół kontynentu, uratowaliśmy twarz i uniknęliśmy wstydu?
Brak wyjścia z grupy eliminacyjnej chluby nie przynosi, ale już sam awans do mistrzostw Europy to nasz sukces - tak, jak dla każdego innego zespołu, który tego dokona.
Czuł pan przed meczem z Walią ciężar tego spotkania?
Czekałem na nie ze spokojem. Skupiłem się na tym, co istotne, czyli przygotowaniu zespołu. Tyle lat pracuję, że nie mam problemu z presją, a rola trenera zawsze jest taka sama — niezależnie od tego, czy prowadzi się dzieci, młodzieżowców czy seniorów. To nauczyć dobrze grać oraz wygrywać.
Czytaj więcej
Awans rodził się w bólach, tak jak samo pokonanie Walijczyków, ale Polacy wystąpią na Euro 2024, bo wcielili w życie truizm, że barażów się nie gra, tylko je wygrywa. Nie będzie trzęsienia ziemi, a Michał Probierz pozostanie selekcjonerem na dłużej.
Co zrobić, żeby nie powtórzyć turniejowej triady z meczem otwarcia, o wszystko i o honor?
Grupa eliminacyjna wydawała się łatwa, a później okazało się, że wystąpimy w barażach, może więc teraz grupa z Holendrami, Francuzami oraz Austriakami okaże się dla nas odskocznią.
Brak presji będzie atutem?
Presja zawsze jest, żyjemy przecież w Polsce. Nie wierzę, że ktoś powie: „Jeźdźcie i grajcie dobrze”. My chcemy wyjść z grupy oraz faktycznie zagrać bardzo dobrze. Jesteśmy jednym z 24 uczestników turnieju i dziś wszyscy maja tyle samo punktów - zero.