Kiedy UEFA powiększyła liczbę uczestników mistrzostw Europy z 16 do 24 zespołów zgodnie uznaliśmy, że nadchodzi epoka, w której nasza kadra dostanie abonament na grę w turnieju. Wyjazd do Niemiec na imprezę z udziałem drużyn reprezentujących niemal co drugie państwo kontynentu do ostatniej chwili — rzuty karne podczas meczu Polska — Walia faktycznie były finałowym akcentem eliminacji — stał jednak pod znakiem zapytania.
To była wyboista ścieżka, choć wcześniej widzieliśmy przecież w tych eliminacjach autostradę i okazję do odmłodzenia, a może wręcz radykalnej przebudowy prezentującej podczas mundialu w Katarze archaiczny futbol drużyny. Polacy wygrali jednak w grupie eliminacyjnej trzy z dziesięciu meczów. Porażkami kończyliśmy wyjazdy do Pragi (1:3), Kiszyniowa (2:3) oraz Tirany (0:2), a punkt na PGE Narodowym zdobyła Mołdawia (1:1). Zajęliśmy trzecie miejsce, choć awans miał być formalnością.